słowo daję, nawet już mając chustę wózkowałam Helenkę w domu a i na zimę szykowałam się raczej na wózkowe wyjścia, ale...
zostałam pozbawiona wózka, można rzec, odgórnie! co więcej, równocześnie zostaliśmy pozbawieni również naszego rodzinnego-super-złomka!
odgórnie, bo podczas wyjazdu do pobliskiego Nałęczowa, gdy juz mieliśmy wracać, pojazd nasz odmówił posłuszeństwa cakowicie i definitywnie. cudem (naprawdę!) udało się nam wrócić, z tym że nie wszystkie bagaże się zmieściły, tzn.wózek się nie zmieścił.
nic prostszego, tylko po niego pojechac. no tak, ale... nasz region nawiedziła nagle Pani Zima i momentalnie sparaliżowała drogi,wiec przez najbliższe dni nie bedzie to raczej możliwe...
miałam nadzieję, że będę się do zimy spokojnie przygotowywać, poszukam jakiejś kurtki odpowiedniej, przemyslę sobie różne kwestie wyjściowe (jak ubrać się, jak dziecia,jakiś kaptur,itp), poczytam na forum...
niestety, nie bylo na to czasu, bo dzieci z przedszkola odebrac trzeba,nie?
tak wiec dziś... zamotawszy się, zarzuciłam mężowską katanę , na główkę Helenie zamontowałam odpinany kapturek z bratowskiej kurteczki i w ekstremalnych warunkach pogodowych (śnieg, wiatr,breja po kolana) zaliczyłam nasze Pierwsze Chustowe Wyjście Zimowe!!!![]()