Zęby, zęby, zęby...
Jak na razie mamy dwie dolne jedynki do połowy. Ossssstre jak diabli! I małego gryzonia, co lubi się mamie wtulić w chuście w dekolt i się w niego wgryzać...
No i pomyślałam o czymś w rodzaju gryzaka z bursztynu czy korzenia irysu, żeby sobie zawiesić na szyję w miejsce uzębienia chuściocha, żeby sobie gryzał tego wisiora, a nie maminą skórkę delikatniusią... ała ała ała.
Takie gryzaki widziałam na ekodzieciaku bodajże. Jak myślicie, to dobry pomysł? Czy te bursztynowe gryzaki są jakieś miększe czy cuś, w sensie inne niż takie bursztyny od jubilera? Bo może takie sobie zarzucę po prostu?
Echhhhh, już sama nie wiem co robić. Radźcie, bo mnie zjedzą.