acha, ja, ku przerażeniu rodziny, przyjęłam zasadę, ze nie wysadzam, tylko czekam, aż powie.
Wyglądało to tak, ze oznajmiał mamusiu siusiu, gdy spodnie właśnie wilgotniały, musiał przerwać zabawę, sciągnąć to co mokre (mokry dywan), zanieść do łazienki (mokry dywanik w łazience), wziąć suche rzeczy z szafki i przynieść do ubrania (bo sam nie umie) i na koniec szmatą wytrzeć podłogę.
Na początku traktował to jak niezły fun, potem coraz mniej chętnie, a później zaczął kombinować, i wołać wcześniej

u nas się ten system sprawdził, nie wiem, jak będzie u Ciebie