Przez kilka tygodni łapaliśmy wszystkie kupochy, a siki po spaniu, jedzeniu, spacerze, czaaaaasem częściej.
Często kupa była właśnie po "pierdzie zapowiadającym"

Małej wyregulowały się godziny wypróżniania, tak że wiedziałam, o której się mogę spodziewać "prezentu" i ją wysadzić.
Potem zaczęło się ząbkowanie i pozmieniały się pory kupek, więc kilka wylądowało w pieluszce, ale to pikuś w porównaniu z tym ile szło nadal do nocnika. W ostatnich dniach jak pisałam, był mały zamęt, bo ząbki chyba idą całą chmarą, dodatkowo katar i rozdrażnienie, no i klops. Dodatkowo trochę się sfrustrowałam, że nie dostrzegam / nie potrafię rozpoznać żadnych sygnałów, że COŚ się zbliża. Aż tu dziś po kąpieli - w trakcie zabawy, Julka patrzy na mnie i robi YYY YYYY YYYY taki odłos jak przy zatwardzeniu,ale - hmmm, jak to wytłumaczyć, to nie był odgłos towarzyszący faktycznemu załatwianiu się, po kilku razach załapałam (enteligentna jestem, nie ma co

) o co biega, i faktycznie, była kupka w nocniku i już bez tego YYY YYY YYYY, tylko wyszła "lekko". Pierwszy raz zdarzyło się, że tak wyraźnie dała znać, może to przypadek?? Zobaczymy jutro, mam nadzieję, że przełamiemy kryzys komunikacyjny
