przebywając na występach gościnnych widziałam chustomamę w jakiejś nieznanej mi chuście (co jeszcze o niczym nie świadczy alem ciekawa co to było...) koloru mniej więcej pomarańczowego w jakieś takie maziaje...

było to przed kościołem Piotra i Pawła (ale ja nie Krakowianka to mogę się mylić...), mama niosła dzieciątko na brzuchu ze schowaną główką i pchała jakiś taki kosmiczny wózek...

pozdrawiam serdecznie!
bym zagadnęła ale już mnie M poganiał ku domowi...

edit - my się nosiliśmy w użyczonym nam didku Eibe... czy ktoś nas widział?