Po same ogony
Jestem mamą nastolatka (dlaczego, dlaczego nic wtedy o chustach nie wiedziałam?) i ponadsiedmiomiesięcznej panny. O chustach czytałam już w ciąży, ale potwornie bałam się motania. Kupiłam więc kółkową, aleśmy się nie zaprzyjaźniły. Jako że dziewuszka dobrze wiedziała, gdzie jej najlepiej, pożyczyliśmy u Vegi elastyka. Po tygodniu nabyliśmy go drogą kupna i się zaczęło. Wtedy jeszcze uważałam, że jesteście szurnięte wariatki, no bo po co normalnym ludziom tyle szmat. Do dziś pamiętam entuzjastyczną recenzję Teesty, gdzie któraś napisała "nie chcę innej zielonej". Sam pomysł, że można mieć więcej niż jedną chustę był absurdalny, a możliwość posiadania dwóch w tym samym kolorze wiązała się w moim odczuciu z niemocą umysłowąCóż, nie dalej jak wczoraj, gapiąc się w jakieś czerwienie powiedziałam "ale ja mam już swoją ulubioną czerwień"
Cieszę się też, że Tata malutkiej się z entuzjazmem zachustował. Wózek sprzedaliśmy w choool... znaczy na allegro i nosimy naszą Panią Kierownik (to jej domowa ksywka). Z entuzjazmem neofitów propagujemy noszenie wśród znajomych, zainteresowanych przechodniów z dziećmi odsyłamy do Vegi (rabat poproszę), a jak jakaś młoda mama zaczepia nas mówiąc, że chciałaby, ale się boi - może liczyć na gratisowy słowotok chustowy
Uch, się rozpisałam, a tylko "dzień dobry" chciałam powiedzieć![]()