Babci łatwiej jest zwalić winę o stan rzeczy na chustę, niż przyznać że dziecko jej w danym momencie nie akceptuje.
A co do teorii położnej bzdura piramidalna. Przykład z życia: mój syn noszony w chuście i na rękach dużo i przez różnych członków rodziny czasem wrzaskiem dopomina się żeby go posadzić/położyć i zostawić na chwilę w spokoju. Jego rówieśnik (3 tygodnie różnicy) wychowywany metodą "niech się samo zabawi", w domu, na spacerze w wózku, cały czas drze się żeby iść na ręce.
Zresztą każde dziecko jest inne i powinno być tyle "teorii" ile dzieci.
Nie ma się co przejmować, w sposobie wychowania przez ostatnie 30 lat tyle się zmieniło, że jeszcze na niejedym froncie się zetrzecie więc warto się uodparniać.