Nam również chusta się bardzo przydała - wlaśnie wróciliśmy z nart. MArta z Tatą zjeżdżali, a ja z Małgosią w chuście i w kurtce od Vegi spacerowałyśmy w górę i w dół stoku obserwując wszystko dookoła. Bez problemu odbywało się karmienie pod kurteczką, potem drzemka i znowu obserwacje. Współczułam rodzicom, którzy walczyli z wózkami brnąc w śniegu. Ja się czułam lecitko jak motylek (wszystkie rzeczy, a było tego niemało ) miałam w plecaku na plecach.

Chustę błogosławiłam także w restauracjach. Malgośka była spętana i zajęta obsmarowywaniem siebie, mnie i chusty bułką, a my mogliśmy spokojnie jeść.

Chusty górą w górach!!!