Rety, toż sikanie jednego malucha z drugim w chuście (a trzecim patrzącym jak leci...) to coś co robię kilka razy dziennie

Kucanie to podstawa! Nie tylko u siusiającego dziecka, ale i u zachustowanej mamy!
Wysikuję w plenerze pod drzewkami wszystkie trzy moje maluchy (Ula 10 mies. około 9 kg, Nela 2,5 roku około 14 kg, Iza 4,5 roku chyba około 15 kg) w przeróżnych konfiguracjach. Najstarsza czasem już sobie radzi z jednoczesnym kucaniem, trzymaniem portek i celowaniem strumieniem siuśków tak, żeby w te portki nie trafić, ale jak jej się bardzo spieszy i nie ma czasu na ceregiele, to woli żeby jej pomóc, czyli potrzymać ją pod drzewkiem tak jak te młodsze, pod kolankami, opartą plecami o mój brzuch.
Na sobie w chuście mam najczęściej najmłodszą Ulę, rzadziej Nelę. Wózka nie używam. Wysikuję wszystkie trzy, łącznie z najmłodszą, więc często się zdarza siusianie plus dziecko w chuście.
Jeżeli akurat mam którąś na plecach, to nie mam żadnego problemu z kucnięciem i złapaniem delikwentki do siusiania pod kolankami, opartej plecami o moją klatę
Jeżeli mam kogoś w kółkowej powiedzmy
na prawym
biodrze, to na chwilę przesuwam malucha bardziej w prawo, nawet nie na plecy, po prostu trochę dalej na prawe biodro i prawą rękę, która zwykle otacza malucha wokół pleców przekładam PRZED dziecko. No i chwytam malucha z potrzebą pod kolankami itd. A czasem jeszcze łokciem prawej ręki powstrzymuję malucha siedzącego w chuście przed rozpraszaniem tego siusiającego. Jeżeli zapędy do rozpraszania są duże (np przemożna chęć ciągnięcia siostry za włosy

) to malucha siusiającego nie trzymam pomiędzy swoimi kolanami, tylko kucam lekko bokiem i dół jego pleców opieram nie na swoim brzuchu tylko na lewym udzie, tak żeby siusiał "na zewnątrz", a paszki opierają się o zgięcia moich łokci. Wtedy mam maluchy po obu swoich bokach.
Uff, brzmi skomplikowanie, ale tak naprawdę to bardzo proste
A jeżeli mam dziecko z przodu w kółkowej w pionie albo w elastiku czy innej wiązanej, to po pierwsze kucam bardzo nisko, wcale nie pochylając się przy tym do przodu. Wyciągam wyprostowane ręce daleko w przód i swoje łokcie opieram na własnych kolanach. Dłońmi chwytam dziecko pod kolankami w pozycji do wysikiwania, paszki malucha opierają się na moich przedramionach, a górna część pleców i głowa wysikiwanego malucha opiera się o plecy tego zachustowanego brzdąca. Jest to bardzo wygodne! Jeżeli czuję, że mi ciężkawo, to po prostu głębiej kucam, lekko odchylając się w tył i ciężar znika. Ważne przy tej pozycji jest uniesienie łydek wysikiwanego malucha dość wysoko, żeby spodenkom uszło na sucho
Z powodu potrzeby wysikania któregoś malucha nie wyciągam nigdy z chusty tego którego akurat noszę. Teoretycznie mogłabym odłożyć malucha na jakiś kocyk, bo spaceruję przeważnie po własnym ogródku. Ale dużo łatwiej i szybciej jest po prostu wysiusiać chwytając tak jak opisałam wyżej i już.
Zdarzyło mi się wyciągać dziecia z chusty po to żeby wysiusiać innego tylko wtedy, kiedy akurat był jakiś kryzys i miałam na sobie jednocześnie dwoje dzieci w chustach, jedno z przodu, drugie na plecach

Wtedy to już się chyba nie za bardzo da wysikać trzecie...

No chyba, że któraś z Was już tak próbowała???
Edit:
Aha, a jeszcze co do nocnika! Typowe nocniki są wielkie (mam na myśli np te z kaczuszką - do plecaka się nie zmieści). Ale moje dziewczyny nauczyły się siusiać do postawionej na podłodze miseczki. Zwykła miska do miksowania o wywiniętych na zewnątrz brzegach i pionowych ściankach, średnicy kilkunastu cm, wysokości mniej więcej 20 cm. Na prostym podłożu stoi zupełnie stabilnie. Na nierównym podłożu można ją po prostu przytrzymać (kucając obok), żeby się nie chwiała. Całkiem wygodny nocnik podróżny, polecam. Nie jest to może nocnik do przesiadywania, ale na szybkie awaryjne siku nadaje się świetnie. No i zmieści się w plecaku. Tutaj masz fotkę takiej miski w akcji. Mam tylko zdjęcie z noworodkiem, ale widać kawałek miski, mniej więcej widać o jaką chodzi:
