Oj można zapomnieć bez problemu. O wszystkim, czego się nie używa.
Ja pobiłam ten rekord, bo zapomniałam nie o chuście w szafie, tylko o chuście w siatce. Jechałam z Młodym, wtedy ok 6-miesięcznym na jakieś spotkanie taksówką (Młody w foteliku), a ze sobą miałam jeszcze chustę (wiązankę, innych wtedy nie miałam), żeby się omotać na miejscu. Wysiedliśmy, taksówka odjechała - a tu się okazało, że miałam zły adres i że to nie to miejsce. Przez jakieś 45 minut biegałam... a raczej stękając wlokłam się po osiedlu zlana potem, z koszmarnie niewygodnym i ciężkim fotelikiem samochodowym w ręce, zrobiłam sobie na łydkach dwa gigantyczne siniaki, bo fotelik się o mnie obijał, klęłam na czym świat stoi i już prawie chciałam odpuścić to spotkanie. W końcu dotarłam, bo ktoś uprzejmy mnie pokierował i pomógł mi targać Młodego w foteliku... A w tym czasie chusta była ciągle ze mną w siatce...
A najśmieszniejsze było to, że na miejscu odstawiłam fotelik, wyciągnęłam chustę, poskarżyłam się wszystkim na potworne problemy z dotarciem na miejsce - i nadal nie przyszło mi do głowy, że mogłam się zachustować, a fotelik w łapie nieść pusty. Szczerze mówiąc przyszło mi to do głowy jakiś miesiąc później... Ma się ten refleks
