Ja dzisiaj przeczytałam artykuł, który co nieco mi wyjaśnił, o co chodzi z tymi szczytami (że chodzi o typowe zielone szczyty dachów kanadyjskich domów tamtej epoki, a nie wzgórza) i że takie tłumaczenie jest bliższe intencji autorki. Chętnie sięgnę po nowe tłumaczenie z córką, kiedy przyjdzie na nią czas.