Moja córka czyta "Kwiat kalafiora", co bylo aktem rozpaczy, bo przeczytałam już kazdą nadającą się dla niej zadrukowaną stronę w domu (onaczyta z predkością światła, torba ksiązek ikeowa ta duża, którą miesiąc temu przywiozłam pożyczoną, już poooszła). Dalam jej z przekonaniem, że nie może jej się spodobać, no bo nie - nie złapie realiów lat 70. A jej się na razie podoba, przeczytała 100 stron i musiałam jej wczoraj zabrać wieczorem spod kołdry. ciekawe...
Ja ogółem mam smuteczke pewien związany z tym, że moja córka nie wpada po dziurki w nosie we wszystkie ksiązki, które ja uwielbiałam w dzieciństwe. Np. strasznym rozczarowaneim było dla mnie to, że nie spodobała jej się "Ania z Zielonego Wzgórza" - nie doczytała do końca...! Ja się zaczytywałam całą serią i przyległościami. Za to spodobały jej się tejże autorki "Jana ze Wzgórza Latarni" i "Pat ze Srebrnego Gaju". Nie ograniam, dlaczego tak wybiórczo.
Na szczęście Pottera uwielbia, więc jednak nie jest podrzutkiem...![]()