Czas (najwyższy) się przywitać, chociaż rodzina mnie już o uzależnienie posądza...
Początki nasze datowane są na czas ciąży, kiedy siedząc uziemiona zwolnieniem w chacie latałam po internetowych forach i wpadłam w "Kawałek szmaty...". Od razu wiedziałam, że TO JEST TO - znaczy jeszcze przed urodzinami Sofii kupiłam naszą pierwszą Nati i trenowałam nią w szkole rodzenia, "na sucho" i przed lustrem, tak ,że Zochulec ze szpitala trafił wprost do torby. I dalej poleciało szybko - nauczyłam się kilku wiązań z czarno-białej instrukcji, a z autopsji, że trzeba nakładać pieluszkę na głowę Młodej podczas spożywania posiłków z dziecięciem na klacie, mogłam odkurzyć mieszkanie bez stresu o Mruffkę, kosić wspólnie trawę no i robić to wszystko, co pewnie i Wy robicie wspólnie. No i są efekty - wynoszona Sofia jest naprawdę ciekawskim, zafascynowanym światem, ale i spokojnym i bardzo pogodnym dzieckiem ( i jestem przekonana, że w dużej mierze zawdzięczamy to chuście).
Jestem samoukiem i brakuje mi techniki, chociaż ostatnio miałam okazję nauczyć się pod okiem Biedronki jak powinno wygladać to, co intuicyjnie próbowałam opanować.
Ostatnio wciągam męża - kupiłam mu ( sobie?) z okazji Dnia Ojca Angelpacka - ja próbuje Zośkę wrzucić na plecy w chustce.
Uczę się rozumieć chusty i zaczynam doceniać ich różnorodność, powoli gromadzę własny chustostosik.
I to pierwsze forum na którym się zarejestrowałam.
No... ale długie wyszło![]()