Generalnie wydaje mi się, że od momentu, kiedy bycie w ciąży zaczyna być widoczne, ludzie się "poczuwają" - doradzić, dotknąć, skrytykować (w swej naiwności myślę, że konstruktywnie). Fakt posiadania dziecka potęguje to zjawisko, a dziecko noszone w chuście przysparzało mi takich doświadczeń na pęczki. Ja takich sytuacji miałam i mam naprawdę mnóstwo.
Pamiętam obcą babcię szarpiącą Zosię za nóżki, "bo przecież jej odpadną, takie pościskane". Nie wytrzymałam i wypaliłam, że pani zaraz rączka odpadnie, jak nie przestanie szarpać mojego dziecka. Generalnie staram się być asertywna, ale raczej uprzejma. Mam wrodzony szacunek do starszych i dzięki chuście udało mi się go trochę przewalczyć![]()
Pozytywnym szokiem była natomiast dla mnie zeszłoroczna wizyta na Teneryfie: Zosia w blondzie z błękitnymi oczami i w błękitnym indio wyzwalała w tubylcach uczucia tak gorące, że ciągle była głaskana i całowana przez obcych - dość szybko ku swojemu zaskoczeniu się musiałam do tego przyzwyczaić, oni po prostu są tacy wylewni i tak bardzo kochają dzieciDotykali, całowali, piszczeli na nasz widok - ale nikt, absolutnie nikt nie stwierdził kategorycznie, że dziecku robię krzywdę, gnę, łamię i duszę, jak to często słyszałam u nas.
Życzę nam wszystkim noszącym bycia ponad uwagi.