I kolejny raz na plecach nie wyszło. Tym razem postanowiłam go ubrać ciepło i zawiązać na kurtkę. W domu mamy bardzo ciepło, jak się ubraliśmy to się zaczął wrzask bo już mu było za gorąco a tu jeszcze wiązanie przed nami, spocił się a ja z nim, w nosidle wyginał się we wszystkie strony więc nie mogłam go usadzić wygodnie, przez co tym bardziej wrzeszczał i w końcu poddałam się... nie wiem jak to robić, wiążąc na przodzie już mam wyczucie i mogę to robić np na dworze żeby było mu chłodniej, a z tyłem brakuje mi wprawy i wyczucia i potrzebuję lustra i skupienia, a lustro jest w domu gdzie mimo skręconych grzejników jest koszmarnie gorąco... boooshhhh
Jak idziemy w kurtce wspólnej to biorę go tak jak chodzi po domu, zarzucam na siebie kurtkę ale zapinam ją na nim dopiero na dole przed drzwiami wychodzącymi na zewnątrz, bo klatka też jest bardzo ciepła. Wiązanie na tyle "na ślepo" wychodzi mi jak mały jest lekko ubrany, tak po domowemu, bo jak ma grubsze spodnie i kurtkę i jeszcze do tego się wierci to nie mogę ogarnąć...
Nie daje mi spokoju, że to noszenie na tyle mi nie wychodzi :\
Co do tego obijania się nóżek o uda to myślałam że chodzi o to, że jak wiążę młodego pod kurtką to jego nóżki mi przeszkadzają jak idę szybko bo przez kurtkę ściśle przylegają do mojego ciała. Jak wiążę go na zewnątrz kurtki to majta sobie nogami i wtedy mi to nie przeszkadza.