W pewnym momencie, dawno temu, wprowadziliśmy "terror": czytanie tak, ale do 21 - a wcześniej muszą być umyci w łóżkach, bardzo to mam pomogło ustawić spanie. No i przypominanie, że jest ta i ta godzina, do spania zostalo tyle i tyle czasu, więc jest czas na to czy owo. Teraz często czytanie się rozmywa, bo usypiam najmłodszego albo jestem mocno zmęczona, ale w tygodniu najdalej do 22 śpią (zazwyczaj kilka minut po 21 jest gaszone światło) - tzn nie zawsze jest to wszystko automatyczne i łatwe, zwłaszcza po weekendzie czy innym wybijaczu z rytmu, ale z grubsza działa.
U nas audiobooki zdecydowanie nie usypiają - co najwyżej zostawiam cichutko i z wyłącznikiem czasowym.
No i teraz z czytaniem jest tak, że najstarsza dwójka potrafi się buntować, że im przeszkadzam czytać albo zgłaszam audiobooka - gdyby nie zaczęli przed moim przyjściem i wybrałbym lekturę pod nich, to chętnie by słuchali. U nas rytuał wieczornego czytania został mocno zakłócony wpierw przez moje zmęczenie po powrocie do pracy, potrzebowałam trochę czasu spokoju i samotności, a potem przez Malutka, który potrzebuje mnie dla siebie, jak starsi się kładą (albo przeszkadza w czytaniu).
A wracając do tematu - dziś jeszcze nic, ale ostatnio sporo książeczek około dwulatkowych, młody uwielbia. Sporo czytamy m.in. Marianny Dubuc (Lew i ptak, Przed moim domem i nieco podobna nie przetlumaczona na pl o karnawale), stareńki Całus na dobranc, Kukuryk, Mela na rowerze, Krowa Matylda nie może zasnąć, super zniszczona już przez intensywne ogladanie przez kolejne moje malichy gruba książeczka ze zwierzętami młodych zwierząt - bardzo lubi oglądać te zdjęcia... Wczoraj oglądaliśmy Gdzie jest moja siostra? - podobało się, ale muszę to pooglądać z moim siedmiolatkiem, bo to chyba bardziej target wiekowy. Ostatnio wszystkim nam podoba się Ćśś, mamy plan!, pożyczone z biblioteki przy okazji wypożyczania starszym lektur.