Myśmy faktycznie nieco przymuszali syna do pierwszych lektur szkolnych, na zasadzie ja słowo-ty słowo, ja zdanie- ty zdanie, ja akapit-ty akapit, potem po stronie. W końcu syn zaczął czytać sam, dzieliliśmy książki na dzienne porcje tak, żeby zdarzył skończyć na czas. Wcześniej Star Warsowe Czytam sobie - był dumny z siebie, że przeczytał, a chciał, bo temat jego. Potem było podrzucanie komiksów - jednymi z pierwszych były też starwarsowe b. proste komiksy Jeffreya Brown (zresztą jego książeczki o Akademii Star Wars też dobre dla początkujących czytelników, i też mają sporo obrazków będących częścią książki - czytanie jest mniej monotonne, znudzeni/zmęczeni czytaniem mają co pooglądać, a przy okazji mogą się zainteresować treścią i zmotywować o dalszego czytania), przy komiksach były delikatne zachęty, żeby nie tylko oglądał - i rozmawiałam czytania na głos, bo komiks trzeba czytać samemu. Potem był Trzynastopietrowy domek na drzewie - ja trochę poczytałam, on się zainteresował, ale przekonałam, że lepiej zeby sam czytał, bo obrazki są częścią treści. Teraz coraz częściej czyta i książkowe rzeczy, interesują go, więc ma ochotę.
Myślę, że jak Twój syn lubi książki, ma zwyczaj korzystania z nich, widzi jak Ty czytasz, to złapie czytanie, no chyba że ma duże problemy ze wzrokiem czy inne tego typu utrudnienie (dyslektycy też czytają i lubią

).