Dziękujemy bardzo za możliwość testowania tej piękności.
Nie powiem nic nowego jeśli chodzi o pierwsze wrażenie. Chusta mięsista, miękka - taka inna niż wszystkie. Bije od niej wielka miłość i od razu widać, że jest w nią włożone serce. Początkowo obawiałam się czy nie będzie nam w niej gorąco, bo testowanie przypadło nam na czas największych upałów, jednak moje obawy nie znalazły potwierdzenia. Kolory, choć nie moje, to jednak piękne - super dobrane i stonowane, zresztą jak wszystkie w Weaving Imp. Podziwiam wysmakowany dobór kolorów.
Tych testów nie zapomnę nigdy - ze względu na chustę, ale też ze względu na przygody jakie nas w niej spotkały.
Zacznę od chusty, a potem trochę o przygodach
Udało się nam akurat zabrać ją na wyjazd, więc sprawdziła się bardzo podczas zwiedzania. Wiąże się super, dociąga bez problemów. Ja najczęściej noszę w plecaku i muszę przyznać, że nie każda chusta potrafi sprostać tu moim wymaganiom. Chusta Weaving Imp zdała egzamin na 6! Dobrze się układa, nie ma tendencji uciekania spod pupy, nie uwiera w ramiona - to moje priorytety. Chustę testowałam na dwóch moich "egzemplarzach"- 10kg roczniaku i 13kg 3 latku. Młody najpierw poobserwował świat, a potem po prostu słodko zasnął - mimo ponad 35 stopniowego upału! I tu muszę pochwalić przewiewność, bo wcale nie był spocony. Starszak ciut cięższy, ale też sobie poradziliśmy. Mąż przejął "obowiązki" testowania wiązań z przodu - zero problemów, same superlatywy.
Chusta niebanalna, przyciąga oko. I tu przechodzę do naszej przygody... zdarzało nam się słyszeć komentarze, słyszał mąż, że fajny sposób na noszenie (podwójny x), ale też mieliśmy niemiłą przygodę, gdyż jakaś pani przyczepiła się i nie pomogła grzeczna odpowiedź, nie pomogło zignorowanie, bo rzeczona pani przyczepiła się na tyle, że śledziła nas, a przy najbliższej okazji zgłosiła na policję, który to patrol nas wylegitymował jakobyśmy męczyli dziecko! A ja byłam TAKA dumna niosąc go w tej chuście!!!! Obstawiam, że była zazdrosnaNo bo przecież było o co...
Edit. Przepraszam, że tak mało zdjęć, ale aparat nam na dodatek padł. Oto co udało się uratować:
![]()