kudlata
bolusia bym zostawiła, z a. tidholm u nas sprawdziło się „gdzie idziemy” i „jest tam kto”. o wiele mniej chwyciło „a dlaczego”. ale to pozycje na wiek kuby.
yeti IMO może poczekać, mamoko też (kreska trudniejsza dla maluchów niż w czereśniowej moim zdaniem). alberty i misiowa piosenka - super, ale ciut za wcześnie (w albertach za długie treści).
e. carle (gąsiennica, pajączek) - zdecydowanie tak. u nas hitem było też „od stóp do głów”.
pomelo u nas zupełnie się nie sprawdził, zbyt abstrakcyjny jak na ten wiek (ale niektóre dziewczyny zachwalają, że nawet młodsze dzieciaki lubią).
43, 44 - jak najbardziej na teraz dla kuby
drugie urodziny prosiaczka - na teraz
kukuryk i zły wilk - ciut mroczne, może się bać (choć treści krótkie). mimo mojej miłości wielkiej do serii oqo wyd. tako (za grafikę i jakość), młodemu jakoś mniej podpasowały te pozycje.
również tullet u nas na razie się nie sprawdził, chyba za wcześnie. zainteresowanie wzbudziła jedynie książeczka z dziurką, ale to za sprawą formy, którą młody zna z „w dżungli”. treść interesowała już go mniej.
pozostałych nie „testowałam" na młodym, więc się nie wypowiem
dodałabym może wyszukiwanki a. mitguscha (w mieście, na wsi), ew. auta lub na budowie.
oraz śpiewane książeczki wyd. muchomor (jadą, jadą misie; tańcowały dwa michały, jedzie pociąg z daleka, krakowiaczek itd).