Ostatnio na studiach (pedagogika) babka opowiadała nam jak to uczyła się czytać na Biblii i dzięki temu gdy poszła do szkoły te "łatwe" teksty były dla niej pestką. Może warto rzucić na głęboką wodę?Zajęcia ogólnie dotyczyły min tego, że od dzieci powinno się więcej wymagać niż wymagamy. Tzn nie kazać 2 latkowi zmywać naczyń po obiedzie, ale chodziło o ogólny wzrost. Np. On jeszcze nie umie chodzić po schodach, więc biorę go na ręce a tak naprawdę umiał by gdyby mu mama pozwoliła kilka razy po nich zejść.
Nie jestem przeciwna czytankom, ale tak mi się nasunęło z ostatnich zajęć, więc przytoczyłam.