Myślę o zrezygnowaniu całkowitym z PULu oraz mikropolarku. Ponieważ z mikrofibrą nigdy się nie polubiliśmy, posiadamy jedynie wkłady konopne i bambusowe. Już własciwie nie stosujemy ich do otulacza PUL, tylko do kieszonek lub na kieszonkę (np. w Applecheeks). A tak naprawdę to lubimy jednak formowanki z wełniakiem, czyli naturalnie od pupy.
Kupiłam właśnie większe gatki Storcza do formowanek i zamierzam kupić wełniany otulacz Imse Vimse, żeby nie rezygnować z b. chłonnych naturalnych wkładów, bo jednak schną najszybciej u nas.
Myślałam, że kieszonki będą przy starszym dziecku niezastąpione (10,5 mca, chodzący samodzielnie), ale i tak teraz widzę, że pieluchy mu na stojaka nie założę, tylko muszę go położyć, więc może otulacz wełniany zapinany ma jednak sens?
Czy Wam sprawdziło się takie przejście? Czy bez PULu da się żyć?Czy kieszonki awaryjnie zostawić?
Mamy ich zaledwie 7 szt, bo stosujemy z powodzeniem EC. Czy wyprzedać je i zainwestować w kilka formowanek jeszcze? Potrzebuję mądrej rady. Jakie są Wasze doświadczenia?![]()