gdzieś tu natknęłam się na wątek o tym "jak to Lotna się na wielorazówki nawracała"
a ponieważ od kilku dni intensywnie testuję różne pieluszki w różnych kombinacjach, to przemyśleń mam mnóstwo . ciekawe czy i u Was było podobnie.

1. jakie te pieluchy są różne - zwłaszcza rozmiarem. aż się nie chce wierzyć, że IB rozm. M i wonderoos one size (kieszonka) można założyć na tę samą pupę. w ogóle one-sizy mnie zaskoczyły wielkością.

2. ile to moje dziecię sika! i ile ona musi ze mnie wypijać w związku z tym! w pampersach w ogóle tego nie widać!

3. "las rośnie długo, płonie szybko" - w moim mieszkaniu niektóre pieluchy schną ponad dobę, a ich zasikanie zajmuje Hance chwilkę

4. przewijanie może być przyjemnością. dla nas obu. ja dotąd tego nie lubiłam. ona oczywiście kocha mieć gołą pupę. jak marudzi, to zmieniam pieluchę zamiast zabawiać

5. zakładanie jest niełatwe. wszystko kilkakrotnie sprawdzam czy nie wyłazi coś spod otulacza, nie za ciasno, nie za luźno. dlaczego nie ma doradców pieluszkowych? kogoś kto doradzi, czy zapiąć mocniej czy luźniej? a i tak, ciągle się okazuje, że znów zapomniałam podłożyć papierek na wierzch i Hanka podstępnie zrobiła kupę

6. testuję i testuję i nadal nie mam pojęcia co mi najbardziej odpowiada. (wszystkiego chcę więcej ) kiedy będę wiedziała?

7. pieluchy weszły mi na ambicję, a to rzadko komukolwiek się udaje. myślałam, że chodzi mi o to, żeby nie produkować tony pampersowych odpadów a zaledwie pół tony rocznie, ale teraz ciągle kombinuję jak to zrobić, żeby nie założyć jednorazówki. tylko w nocy Hania w pampku a pieluchy w praniu pieluchowanie wciąga. chyba nawet bardziej niż chustowanie