Ja mam i wózek i chusty i jakoś ostatnio więcej w chuście bo czuję się wolna, mogę wejść do każdego małego sklepiku, spokojnie pooglądać książki w księgarni, nie ma problemu z wsiadaniem do tramwaju. Mojej Małej to akurat wszystko jedno czy w wózku czy w chuście, jak buja to śpi albo patrzy, ale mi chyba już nie tak obojętne i chusty wygrywają.
pewnie na moje spojrzenie nakłada się brak doświadczenia chustowego. powoli nadrabiamy i odzyskujemy stracony czasdo dzisiaj z trudem myślę o pierwszych miesiącach życia synka bez wózka. Maleństwo urodziło się w lipcu, gorącyyyym lipcu. na myśl że mamy motać w taki upał robiło się jeszcze gorącej
tak było przez cały miesiąc. dla mnie największym wyzwaniem jest logistyka i termika. Na spacer po naszych polach chusta jest cudem. Jak jedziemy gdziekolwiek chusta jest cudem znów bo nie trzeba składać, rozkładać, pakować do bagażnika. ale jak jest deszczowo/błotniście to szarpię się z wózkiem, bo jakoś nie przywykłam do myśli że motam w deszczu na parkingu, w błocie. ale ćwiczę, ćwiczę
ubieranie siebie i syna to wyzwanie numer dwa. wózek daje możliwość szybszego zdejmowania/nakładania warstw. uwielbiam ideę chust i bliskość z dzieckiem jaką daje noszenie, ale jak popatrzę na kilka sytuacji w których wózek nas ratował i ułatwiał wiele, to podziwiam że się bez wózka da!
pozostająca w podziwie anna
Mały ma jakieś dziwne te babcie, bo żadna nie wpadła na to żeby z maluchem się przejść. Ja jestem bezwózkowa od jakiegoś czasu. A teraz w ogóle wózek na balkonie cały czas jest, i pewnie zawilgotniał... czasem go tam odkładaliśmy na drzemki.
Maj 2014i Marzec 2016
Przecież brak wózka to wygoda. Wózek jest ciężki (jaki by nie był, zawsze jest w porównaniu do chusty/nosidła ciężkim klamotem), nie wszędzie można nim wjechać, żeby wsadzić do samochodu czy wyjąć trzeba dźwignąć, nic w nim wygodnegoJedynie zakupy jest gdzie położyć. A z drugiej strony jak je zrobić np. w supermarkecie, kiedy ma się ze sobą 5-latka i niemowlę w wózku? Przecież sklepowego wózka wówczas nie wezmę. A w chuście małe na plecy, 5-latek luzem a przede mną sklepowy wózek. Na spacery chusta też wygodniejsza, bo wszędzie z nią wejdę, najdłuższe nawet schody nie stanowią wyzwania. No i moje spacery zazwyczaj wyglądają tak, że biorę dziecko, 2 psy (a psy mam duże) i jadę do lasu albo nad Wisłę. Czasem jest droga, częściej nie ma. Nie bardzo sobie wyobrażam to z wózkiem, zwłaszcza że bywają sytuacje kiedy muszą zapiąć psy na smycz. W wielu innych sytuacjach też zapakowanie młodego do chusty zajmuje moment i jestem wolny człowiek, zamiast pchać przed sobą 20 kg pojazd (albo i więcej? wózek mój waży ze 14 kg, plus ponad 9 kg dziecka obecnie).
I żeby nie było - mam wózek, ba nawet dwa. Stoją nieużywane i tylko przestawiam z miejsca na miejsce bo zawadzają. Jednego uzywa niania na spacery (i jesli młody na spacerze w wózku zaśnie, to nawet do sklepu wejść nie może biedna, bo u nas na wsi do sklepu prowadzą długie strome schody, nie ma jak z wózkiem).
mój z czerwca, też noszony przez wszystkie upały ale ja też lubię upały
używałam wózka kilkakrotnie przy takim kompletnym maleństwie, właściwie nie wiem czemu nie chodziłam wszędzie ze szmatą. Teraz bym chodziła. Ale po jakimś miesiącu przestawiłam się i już wszędzie chusta, niekiedy jedynie fotelik z auta na stelażu wozu bo młodzież dużo spała w samochodzie. Potem plecki, potem nosidło+nogi, teraz biegówka. Tylko że mój syn wszystko znosił z godnością, zajedno mu było- chusta czy powóz.
Również jak niektóre poprzedniczki uważam że zdrowe 2,3,4-letnie dziecko w wózku codzień na spacer i wszędzie to paranoja.
Powiedz mi, a zapomnę,
Pokaż mi, a zapamiętam,
Pozwól mi zrobić, a zrozumiem.
-Konfucjusz-
Pracownia WyszłoSzydło- fejsbuk