Jakiś czas temu, jak Anka była niesiedząca mialam problem z zawiązaniem jej w plecak z rękami w środku - wyciągała łapy, szarpała się i piszczała.
Teraz mam odwrotny problem...![]()
Może już jeździć z rękami na zewnątrz, tylko się nie daje tak zamotać. Przy wiązaniu po prostu robi "bezwładny zwis" i ręce trzyma mniej więcej pod moimi pachami![]()
Efekt jest taki, że oczywiscie łapy lądują w środku i nie daje rady ich wyciągnąć. Więc szarpie się i piszczy![]()
Próbowałam jej ręce wyjmowac po zawiązaniu - nie daje się, cofa rękę i płacze.
Próbowałam jej dać coś do rąk przy motaniu, ale ona trzyma przedmiot w dłoniach i ogląda z bliska, opierając się na łokciach. Tym sposobem łapy ląduja w środku...![]()
Kurczę, z Zuzą nie miałam takich problemów.
Może jest jakiś myk, żeby ręce zostawały na wierzchu?? Nosz kurde, bo frustracja we mnie narastaMyślałam, że jak mi dziecko usiądzie to koniec problemów, ale okazuje się że niekoniecznie
![]()