Ja sobie wrzucam na samolot, przez ramię. Najwygodniej mi tak i Zosi bo ona tobołka nie znosi, nie daje się.
Dzisiaj poszło mi znacznie lepiej. Skupiłam się na dociąganiu środka chusty i za Twoją radą livanda, nie dociągałam za bardzo dolnej krawędzi, zaraz lepiej
Po tym jak dociągnę chustę do dołu zawsze wkładam jak najwięcej materiały między nas. W pewnym momencie zignorowałam po prostu dociąganie całości chusty i skupiłam się na krawędziach, górnej szczególnie.
Mam problem z określeniem tego jak dużo zostaje materiału przy szyi, kiedy wiążę w terenie, bo przy lustrze widzę.