Wojciech Eichelberger w jednej ze swoich książek ("Kobieta bez winy i wstydu") wspomina o tym, że takie małe dzieci nie są w stanie fizjologicznie kontrolować swoich zwieraczy i zbyt wczesne sadzanie dziecka na nocniku jest dla niego torturą. I w efekcie "mała dziewczynka pomału dochodzi do wniosku, że ta
brzydka pupa, będaca powodem tak wielu przykrości i kłopotów mamy, z pewnością nie jest częścią jej ciała. Nie wie jeszcze, że odcina się od swojej plci i seksualności".
Zastanawiam się, jakie znaczenie ma tutaj samo nastawienie i motywy mamy wysadzającej dziecko. W przytoczonym tu przykładzie Eichelberger zwraca też uwagę na to, ze matka zaczyna wysadzac dziecko, aby pozbyć się problemu pieluch.
Kiedy ja zaczęlam wysadzać 6cio miesięczną Antosię, miałam na celu raczej to, zeby moje dziecko nie było zmuszone leżeć we wlasnych odchodach. Kierowałam się jedynie poszanowaniem Jej godnosci jako człowieka, a nie wlasną wygodą. Nie chodzilo mi nawet o uczenie Jej korzystania z nocnika, bo z doświadczenia moich znajomych (których dzieci pampersowe) wynika, ze około 2giego roku życia dzieci są już bez pieluch i bez problemu korzystają z nocnika i toalety i nie towarzyszą temu żadne bunty itp.
Mam nadzieję, ze nie zaszkodzilam własnej Córce we wspomnianych kwestiach.
A z drugiej strony zastanawiam się, na ile takie małe dzieci rzeczywiście sygnalizują potrzeby, a na ile to my na podstawie obserwacji zachowań dziecka rozpoznajemy, o co biega
