E, tak od jednego wiązania, to chyba nie zniszczysz... Masz przecież swiadomośc, że jeszcze Ci nie wychodzi, więc za każdym razem będziesz się starać i wiązać coraz lepiej
Syn może też czuć Twoje zdenerwoanie, niechęcenie... mój zacząl się na prawdę rozkoszowac bliskością w chuście, jak ja się przestałam bać motania... Teraz mam jeszcze stresa, jak wrzucam na plecy, więc Młody oczywiście ryczy!
A każdego chyba takie kryzysy dopadają. Ja tak miałam, że nakupiłam chust (no dwie, ale nie za 5 zł) i mnie dopadło, że NIGDY sie nie nauczę. I za jakiś czas przeszło, zaczęlam z radościa znów motać.
Dodam, że wsparcie mężą mialam na początku kiepskie, uważał to za fanaberię. I ostatecznie się przekonal chyba dopiero ostatnio - poszlismy na Orszak Trzech Kroli i po drodze z parkingu do katedry złapalismy gumę w wózku. Dobrze, że mialam długa chustę, bo w kółkowej bym nie dała rady prawie 3 godziny. I po imprezie małż zacząl dopytywać (standardowo - czy mnie nie bolą plecy, itp), ale w końcu!!! się zainteresował
