Mam tak samo. Dwa pierwsze zdjecia kojarza mi sie z zabiegiem na sali operacyjnej, niepewnoscia, czy dziecko przezyje, samotnoscia, zimnem i bezosobowoscia szpitala. I taka noworodkowa tasma produkcyjna.
Ale podoba mi sie bardzo zdjecie z plakatem, zdjecie z pieskiem, z wanienka-wiaderkiem i to, gdzie widac glownie oczy maluszka.
Fajnie byloby zobaczyc zdjecia tych pierwszych dni z perspektywy zmiany w codziennym zyciu. Pieluszki na stoliku kawowym, niedojedzona kanapka na podlodze przy fotelu, w ktorym odpoczywa mama z dzieckiem na rekach, wszechobecny nielad we wczesniej poukladanym wnetrzu. Takie tam.
no to wiécej tutaj http://silviasencek.blogspot.co.uk/2...r-coaster.html
Niesamowita jest jej wrazliwosc, to jak pisze i jak fotografuje... Wzruszajacy jest ten opis pierwszych dni po porodzie.... Jakis taki znajomy![]()
Faktycznie kontekst trochę pomaga, lepiej rozumiem dlaczego początkowe zdjęcia są takie, choć to drugie jest dla mnie nadal smutne i przytlaczające, bo też ta utrata w jakimś sensie na nim faktycznie jest...
Moje DziewczynKi: marcowa Kasia (2011), październikowa Kalinka (2013) i kwietniowa Kaja (2016)
Tak, te dwa pierwsze zdjęcia mnie też przytłaczają, choć rozumiem, czemu takie są. Ale reszta mi się podoba, nie widzę za bardzo pozy na tatę twardziela?
A tym fragment bloga Silvii o rozmowie z pewną położną: "Well the first thing she did when we met was telling me to give birth in the birth house that she runs and not to do it at home without actually giving me some reasonable explanation except for bureaucratic obstructions." mnie poruszył, bo usłyszałam od tej samej pani dokładnie to samo... Smutne to.