Pokaż wyniki od 1 do 20 z 60

Wątek: zbyt szerokie odwiedzenie - do doradców

Widok wątkowy

  1. #13
    Chusteryczka Awatar malgos
    Dołączył
    Oct 2009
    Miejscowość
    Kraków
    Posty
    1,746

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Pat Zobacz posta
    Jestem głęboko zdumiona kierunkiem, w którym idzie ta dyskusja

    malgos, Ty w ogóle czytałaś artykuły, które linkujesz?



    Naprawdę nie znalazłaś? Widzisz, ściągnęłam artykuł "Zalety noszenia dziecka w chuście" z podlinkowanej przez Ciebie strony i co widzę? Ano, proszę:
    "Międzynarodowy autorytet w zakresie badań stawów biodrowych
    niemowląt, niemiecki ortopeda dr Ewald Fettweis,
    wykazał zależność między noszeniem dzieci w chustach
    a zwichnięciem stawu biodrowego. W wyniku przeprowadzonych
    badań udowodnił, iż w kulturach, w których dzieci
    są często noszone w chustach, w zasadzie nie występują
    zwichnięcia stawu biodrowego. Dziecko w chuście przyjmuje
    pozycję, w której ma kończyny dolne nieznacznie odwiedzione
    i zgięte ok. 90-100° w stawach biodrowyc
    h, a jak
    powszechnie wiadomo, jest to najkorzystniejsza pozycja
    do leczenia dysplazji biodra, więc śmiało można ją stosować
    również u zdrowych dzieci jako formę profilaktyki.
    Warto również zwrócić uwagę na fakt, iż w takiej pozycji
    dochodzi do centralnego ucisku główki kości biodrowej
    na panewkę powodującego w chrząstkowej części stawu
    hydrostatyczne ciśnienie wpływające na proces kostnienia.
    Porównywalny efekt przynosi m.in. czworakowanie."

    W książce "Noś swoje dziecko" Magdalena Sendor (współzałożycielka Akademii Noszenia Dzieci) pisze o odwiedzeniu 30-60 stopni i zgięciu 90-120 stopni. Nie widzę, aby to się jakoś specjalnie kłóciło z naszymi założeniami.

    Dziwi mnie łatwość, z jaką wydajesz oceny. Piszesz, że inne szkoły wychodzą do środowiska medycznego, a ClauWi nie. Naprawdę wiesz coś na ten temat? Czy wnioskujesz po dwóch przeglądówkach pani Jedwabińskiej? Żałuję, że do wspomnianego artykułu nie ma dołączonej bibliografii, poczytałabym. Zwłaszcza, że pani pisze o tym, że kangurowanie równa się noszeniu, a się NIE równa.

    Są różne formy dotarcia do ludzi, w tym personelu medycznego. Gdyby tak o samej Ani napisać, a nie wymienię na pewno wszystkiego: praca na oddziałach wcześniaczych, coroczna Szkoła Zimowa Postępy w Neonatologii, niedawne szkolenie na doradców dla fizjoterapeutów w Poznaniu, udział w licznych konferencjach, warsztatach, szkoleniach. A widziałaś artykuły naszych doradców??? Np. tu: http://pediatria.mp.pl/lista/show.html?id=75715 Tu więcej linków Kasi: http://noszaki.pl/czytelnia.html

    Rozumiem, że Ciebie interesują głównie prace doświadczalne, w których doradczynie zebrałyby swoich klientów i przeprowadziły na nich badania (oczywiście randomizowane, bo inne nie mają sensu) wpływu takiego lub innego noszenia na rozwój (no bo piszesz, że tyle nas jest i że aż trzy pokolenia chuściochów wyrosły). Tylko że takie badania należałoby prowadzić prospektywnie, przez kolejne kilkadziesiąt lat, bo na takiej przestrzeni czasowej mogą być obserwowane efekty, i nie wiadomo, gdzie by się ukazały wyniki, bo na razie żadna z nas nie robi doktoratu w tej dziedzinie, a człowiek z ulicy nie opublikuje pracy w czasopiśmie specjalistycznym. Kto by miał się opiekować merytorycznie takim badaniem?

    Rozumiem chęć dociekania, naprawdę. Tylko mam wrażenie, że budujesz swoje pretensje do doradców na niewłaściwych podstawach i masz nierealne oczekiwania.

    Odpowiadając na Twoje ostatnie pytanie: NIE, wyznacznikiem tego, czy dziecko ma dobrą pozycję, czy złą, nie jest płacz dziecka. Płacz oznaczałby jakąś skrajną sytuację. Dziecko jest elastyczne, dużo zniesie. Układ kostno-mięśniowy zaadaptuje się do tego, co z nim robimy. Tak właśnie powstają wady postawy i nieprawidłowe wzorce ruchowe - dzieci to nie boli.
    Dobrze, że udało Ci sie dotrzeć do artykułu, mi się wczoraj w pierwszej chwili nie udało, bo tam jakąś prenumeratę trzeba mieć, czy abonament opłacony, więc ściągnęłam sobie tylko na pulpit linki, żeby to załatwić dziś wieczorem na spokojnie. Fajnie, ze mnie uprzedziłaś i do tych liczb dotarłaś jednak, bo ja na stronie Ani Talar ich nie znalazłam (jak przeczytałam, to co napisałam w Twoim cytacie, to istotnie, to zdanie wprowadzało w błąd, bo sugerowało, że przeczytałam, mea culpa, przepraszam).

    Cieszy mnie, że te liczby 90-100 oscylują wokół tych wartości podanych przez ClauWi , więc jest wspólny mianownik różnych szkół noszenia, chętnie obejrzę jakąś rycinę. Chociaż czepnę się trochę tych 90 stopni , bo to oznacza, że kości udowe są pod kątem prostym w stosunku do kręgosłupa (czy tak?), czyli jak w siedzeniu na krześle, czy w MT, czy w manduce mniej więcej. Więc co, noszenie w tych nosidłach miękkich przy przyzwoitym odwiedzeniu tez może być dopuszczalne jako element rehabilitacji ? Trochę bez sensu do brzmi w związku z tym, co głosi ClauWi, ze zgięcie w MT to za małe jest. I co to jest "nieznaczne odwiedzenie"?

    Cieszy mnie, że ten wątek zaowocował wysypem linków . WRESZCIE! O publikacjach ClauWi nie wiedziałam, nie dotarłam, do tej pory szukałam głównie po stronach różnych szkół noszenia, bo tam spodziewałam się znaleźć najwięcej. Nie prenumerowałam do tej pory żadnych czasopism z działki rehabilitacji, szukałam trochę po omacku wrzucając różne hasła do googla. To może jednak zbierzecie je wszystkie i umieścicie je na stronie, żeby łatwiej było? Skoro macie się czym pochwalić, to czemu nie ? Brakowało mi strasznie mi właśnie takiej bibliografii, żeby sobie to poczytać, cieszę się, że mi w tym trochę pomogłaś , bo kurcze, czułam się sama na placu boju.

    A co do doświadczeń, to moim zdaniem nie jest to wcale taki zły pomysł, przeciwnie. Skoro ClauWi ma istnieć ileś tam lat , istnieje już dziesięć, za następne dziesięć-piętnaście lat będą pierwsi dorośli z w pełni ukształtowanym kręgosłupem wynoszeni za młodu w chuście. Jesteście na półmetku pierwszego chustowego pokolenia , więc warto zbierać materiały do badań już teraz.

    A swoją drogą, to ja osobiście nie czekałabym dziesiątków lat na wyniki, o nie. Bo wydaje mi się, że jesli takie wiarygodne badania o wpływie chustonoszenia na kręgosłup człowieka mają być przeprowadzone wiarygodnie i wyniki mają być miarodajne, to na dzieciach nie więcej niż 2-3 letnich, które właśnie zakończyły etap noszenia w chuście. A więc badania w krótkich odstępach czasu, co 2-3 lata. Bo potem wchodzi przedszkole (jakieś ćwiczenia, rytmika, dużo ruchu), zaraz szkoła, ślęczenie w ławkach i wtedy nie wiadomo już, czy skolioza to jest od krzywego siedzenia w ławce i noszenia tornistra na jednym ramieniu, czy od krzywego ułożenia w chuście, w której dziecko przebywało 6h dziennie. Nie warto czekać setek pokoleń, tak mi się wydaje.

    A jak jeszcze dotrze ktoś do ryciny miednicy podwiniętej i niepodwiniętej, to będę już bardzo usatysfakcjonowana. Bo mi się intuicyjnie wydaje, że tam chodzi o jakieś centymetry różnicy, bardzo chciałabym zobaczyć to.

    Edit. A w gruncie rzeczy to tak naprawdę chodzi mi o rozpoznawanie tego, czy miednica podwinięta, czy niepodwinięta jest na dziecku w chuście przy pomocy prostych wskaźników. Trageschule operowało hasłami "kolanka na wysokości pępka", "nózki w literę M", to jest czytelniejsze niż "kąt 110 stopni" i łatwiej sprawdzalne. Ale Ania Nogajska pisała, że "kolanka na wysokości pępka" to niedobre określenie. A więc czy da się to jakoś ująć, opisać po ludzku? Czy jesteśmy skazani na kątomierze? To samo z odwiedzeniem. Czy jeśli dziecko JESZCZE nie prostuje kręgosłupa, to odwiedzenie jest ok. ? Czy to jest wyznacznik dobrego odwiedzenia? No tropię te wskaźniki, tropię i wytropić jakoś nie mogę...

    A, no i Ania Nogajska zwróciła gdzieś uwage na rotację stópki, że na zewnątrz ma być, a nie równolegle go ciała, nie do wewnatrz. To wydaje mi się ważne, mało kto o tym pisał wcześniej.

    IzaBK, no wiem, ze internet niedoskonały jest. Masz rację, nie jest i nie będzie, nie wszystko da się opisać, pracujesz jako doradca na czuciu, jasne, ale wydaje mi się, że warto próbować jednak, bo jest on teraz niewątpliwie narzędziem naszej komunikacji, pracy, dla doradców też . I warto przekładać z czucia na słowa, próbować przynajmniej, inaczej nie napisano by żadnej książki o emocjach (psychologia), a przecież próbujemy i z każdą próbą ujęcia w słowa tego, co czujemy, jesteśmy bliżej tego, co chcieliśmy rzeczywiście powiedzieć . Jesli chustonoszenie ma się rozwijać i być poważnie traktowane przez niedowierzających temu niektórych fizjoterapeutów, jeśli akcje "noszeniowe" mają być wiarygodne, to trzeba coś w tym kierunku zrobić, zacząć coś pisać, szlifować.
    Ostatnio edytowane przez malgos ; 14-11-2013 o 23:42
    M&M 2006 , M 2009, M 2013, M 2017

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •