Dziewczyny - mądre głowy, pomocy!
Zawsze nie przepadałam za noszeniem z przodu - zbyt ogranicza mi możliwości ruchowe.
Iga nosiłam w chuście na plecach gdzieś koło roku. Gutka parę razy wrzuciłam jeszcze małego; a ostro na plecak przerzuciliśmy się jak już usiadł. No i z nimi nie miałam tego kłopotu, bo byli więksi, ręce najczęściej były na zewnątrz.
No i przy trzecim (pewnie ostatnim) wreszcie chce szybko, już, teraz na plecy go wrzucić. Parę razy już nosiłam go - ciężar niewyczuwalny, komfort ruchowy o wiele lepszy - szczególnie, że starszaki są jeszcze wymagający uwagi. Ale nosząc go czuję jakbym połknęła miotłę, mam wystające łopatki i czuję, że w tym obszarze jestem bardzo spięta, dodatkowo po zdjęciu dziecka odczuwam ból kręgosłupa odcinka lędźwiowego. Co robię źle?? Czy może popróbować z wysokością, czy to coś zmieni??
No i zdjęcia wrzucam, co by można było poprawić i zaopiniować:
tak widzę, że lewa nóżka minimalnie wyżej od drugiej.