Nasza chuste, rzecz jasna
Kupilam ja prawie rok temu -z intencja, ze bedzie na plecaczki z Manuelkiem.
W momencie finalizowania transakcji okazalo sie, ze...jestem w upragnionej drugiej ciazy. Poniewaz nigdy ze mnie nie byla hojraczka ani nie bylam juz wtedy zbyt przyzwyczajona do noszenia Manu, odlozylam chuste na polke. Pomyslalam, ze bede ryzykowac noszac 13 kilowca na poczatku ciazy i ze sobie spokojnie poczeka na drugiego chuscioszka. W koncu jesc nie wola![]()
Jak w koncu Marcel sie urodzil, to zdradzilam ja z elastykiem. Z ktorym -po pierwszych zgryzach -mimo wszystko latwiej mi bylo manipulowac noworodkiem.
Zdradzalam ja konsekwentnie przez 2 miesiace. Choc w miedzyczasie wyciagnelam ja i pomeczylam w lozku i hamakowo dla Starszaka. A ona-usmiechala sie do mnie coraz radosniej.
W koncu dalam jej szanse i... tak od razu -dobrze sie dogadalysmy. A teraz - z kazdym dniem coraz bardziej ja lubie.
Dzisiaj wyszlismy sobie na spacer-ot tak dla samej przyjemnosci lazenia, a mnie sie geba smiala od ucha do ucha, bo coraz bardziej te niebieskosci do mnie przemawiajaChoc przeciez juz powinna mi sie opatrzec przez ten rok caly...
Nie doswiadczylam tego uczucia wczesniej -pomimo,ze to nie jest moja pierwsza chusta a i nosidlo/MT mialam niejedno. Czuje do niej i od niej taka fajna energie. I to pomijajac wszystkie kwestie zwiazane z chustowaniem tak w ogole.
A teraz pytanie kluczowe -czy to normalne -czuc taka sympatie do kawalka szmaty (a fe! az mi to nie chce przez gardlo przelezc) czy raczej mi odbija??![]()