Moje chłopaki:
Mały - 25.04.14, Duży - 12.10.12
Zapraszam do mnie: http://www.chusty.info/forum/showthr...BCno%C5%9Bci-)
Nie chodzi mi o wierzganie w tobołku - to jakoś ogarniam. Znacznie gorzej jest, gdy Mały robi przeprosty na moich plecach - odpycha się dłońmi ode mnie, wygina kręgosłup do tyłu i szmata spod pupy wyłazi prawie cała. Oczywiście nie zawsze, czasem współpracuje - ale na takie akcje nie znalazłam innego sposobu, jak motania od nowa, co jest dość upierdliwe: dziecko wścieknięte, a ja upocona jak mysz.
Ostatnio edytowane przez Pomarańcza ; 25-09-2013 o 16:51
Moje chłopaki:
Mały - 25.04.14, Duży - 12.10.12
Zapraszam do mnie: http://www.chusty.info/forum/showthr...BCno%C5%9Bci-)
no to już chyba tylko opcja "pa-ta-taj" Wam pozostaje
czyli zabawianie dziecka "ogarniętego" póki się nie uspokoi na tyle, żeby móc dociągnąć...
Dziewczyny, podpytam jeszcze o coś...
jak pisałam, zaczęliśmy się plecaczkować od czasu obejrzenia wrzuconego tu filmiku, metodą tobołka przy policzku (przez ramię).
Dzieć spokojny, samo wiązanie też przyjemniejsze i mniej stresujące, nie ukrywam...
Ale mam teraz problem z nóżkami - podwijam je do góry przed zrobieniem tobołka na kolanach. Ale czasami później już po opuszczeniu Chuściocha na plecy, nóżki ma bardziej proste. W dodatku blisko siebie.
Nie wiem, czy tak powinno byćI czy to dla niego nie jest dyskomfort...
Macie jakieś patenty, jak nie utracić tego "wpadnięcia pupki" odpowiedniego?
I czy nóżki (patrząc od tyłu) - powinny być bardziej "rozżabkowane" (nie za mocno rzecz jasna) czy też bardziej równoległe do siebie?
To i ja się podpytam, bo Mały mimo, że mały jeszcze to waży sporo i powoli rozmyślam nad wrzuceniem na plecy. Czy ja dobrze rozumiem, że podwinięta miednica powinna byc u dzieci, które nie siadają, a te które same siadają mogą już mieć plecy proste?