Wiesz, bardzo trudno jest mówić o konsekwencjach, bo sytuacje będę różne. Np. ktoś nosi noworodka w 2X, ale jednocześnie ma prawidłową pielęgnację w jednym palcu, masuje dziecko i daje mu dużo możliwości swobodnego ruchu. Wtedy dziecko w czasie tych innych czynności ćwiczy prawidłowe wzorce ruchowe, wzmacnia gorset mięśniowy itd.
Inne dziecko noszone w 2X jest nieprawidłowo pielęgnowane, dużo czasu spędza nie na podłodze, ale w leżaczku, foteliku samochodowym. I wtedy to wszystko się skumuluje i może doprowadzić do nieprawidłowości.
Albo może się wydarzyć tak, że w dzieciństwie żadne problemy nie wyjdą. Dopiero w wieku dorastania pojawi się skolioza, albo dyskopatia w wieku 30 lat.
Często nie zwracamy też uwagi na jakość ruchu dziecka, tylko na jego wystąpienie: czyli czy dziecko siada, czworakuje, chodzi. A nie jak to robi.
Skutki będą więc bardzo indywidualne. Rozwój jest procesem bardzo złożonym i ma na niego wpływ wiele czynników. Nie jestem zwolenniczką rozpatrywania wpływu samego noszenia na rozwój dziecka. Bo tak się nie da. Noszenie jest jednym z wielu elementów codziennej pielęgnacji.
Pisałam już o własnym przykładzie. Córka od początku miała słaby brzuch i grzbiet. Ale ponieważ osiągała wszystkie etapy rozwoju ruchowego zupełnie w terminie a nawet szybciej, dla mnie świat był w porządku. Brakami w pielęgnacji, nie wspierającym jej brzucha i grzbietu noszeniem itd. pogłębiłam problem. Czyli nie spowodowałam go, ale nie przyczyniłam się do poprawy jej sytuacji.
Problemy wyszły dopiero w wieku 3 lat, gdy mała tak sobie zaczęła podwyższać napięcie na obwodzie, że zaczęła chodzić na palcach.
U znajomych z kolei ten słaby brzuch wyszedł dopiero w szkole, gdy dziecko miało problem z pisaniem (zaciskało niesamowicie ołówek w dłoni). Dzieci ze słabym centrum spinają się na obwodzie.
Wątpię, aby moja koleżanka coś "zepsuła". Ale kolejnymi niesłużącemu temu dziecku czynnościami pogłębiała problem.