Pamiętam jak przy pierwszej córce przeczytałam o EC. To był wtedy dla mnie taki kosmos, że nie brałam pod uwagę, że wysadzanie maluszka będzie mnie kiedykolwiek dotyczyć. Jak się urodziła Zosia wysadzałam ja jak skonczyła 2 tygodnie. z całych sił dawała mi znać, że chce kupkę, więc musiałam coś z tym zrobić. Wciagnęło nas na całego- EC daje bardzo dużo satysfakcji.
Michałka wysadzałam od 2, czy 3 dnia życia. Jasne, że nie zawsze uda mi się wysadzić- zwłaszcza na dworze, ale komunikacja wychodzi nam super. Początkowo bardzo obserwowałam sygnały jakie mi dawał. Teraz znam go na tyle, że wiem kiedy się spodziewać kupki, siusiu. Poza tym przyzwyczajony do wysadzania marudzi jak chce mu się siusiu. Jak leży sobie na macie i zaczyna popłakiwać to zawsze najpierw go wysadzam, bo na ogół zawsze chodzi o siusiu. I muszę powiedzieć, że czas jaki mam na wysadzenie wydłuża się - kiedyś to było pół minuty teraz kilka minut dotrwa.
EC tak weszło mi w krew, ze nie czuję by było angazujące. No może w nocy trochę![]()