To ja może napiszę jak doszłam do swojej modyfikacji, choć może nie za wielka dla mnie robi DUŻĄ różnicę.
Oto fota:
To zwykły plecak prosty ze skrzyżowaniem nad mostkiem bez skręcania chusty.
Czemu tak wiążę i tylko tak. Bo jak zaczęłam wrzucać na plecy, to okazało się, że drętwieją mi ręce i bardzo bolą mnie barki. W zasadzie od razu po zamotaniu. Wściekałam się - no bo jak wszyscy mogą mówić, że noszenie na plecach jest super wygodne. Najpierw myślałam oczywiście, że to kwestia złego dociągania, okazało się, że nie. Potem, że wina zwykłe bawełny. Zmieniłam chustę na lnianą i nic. Założyłam wątek na forum o tym. Jedyne rady jakie uzyskałam, to te żeby dobrze dociągać, skręcać chustę poniżej barków, dobrze szeroko rozkładać materiał na ramionach. Potem nie skręcałam chusty przy wiązaniu i już było lepiej. Potem kończyłam tybetanem, ale to też była porażka, mogła nosić góra 30minut i i tak wracałam ze spaceru z okropnym bólem. Próbowałam naprawdę wszystkich plecaków jakie znalazłam i nic
Wtedy wpadłam na fotę na forum z tatusiem w MT z tak właśnie skrzyżowanymi pasami.
Zamotałam i okazało się to jest to czego szukałam przez dobry miesiąc!
Więc nie skręcam poł chusty, krzyżuję je na mostku i układam jak najbliżej szyi, na barkach i ramionach nie mogę mieć materiału. W tak zamotanej chuście mogę nosić, nosić i nosić tak długo jak mi córa pozwala, albo jak długo trzeba![]()