Ja wiązałam dwumiesięczniaka na plecach w plecaku prostym i nie podobało mi się to co się działo z nogami, jak krzyżowałam chustę. Wydawało mi się, że dziecko jakoś tak te nogi ma dziwnie przyciśnięte. Teraz mi to trudno opisać bo dobrze też nie pamiętam, to było dawno.
I wymyśliłam, że nie będę chusty krzyżować, tylko jedna poła szła nad jedną i drugą nogą (nie przechodziła pod nogami). Nie wiem, czy wiadomo o co mi chodzi. Wiem, że to niezgodne ze sztuką, ale patrząc na ułożenie tak małego dziecka było to moim zdaniem lepsze.
Tak samo kangur. Po nawróceniu wiedziałam, że to jedyne słuszne wiązanie dla noworodka, a jak już go zawiązałam, to nie pasowało mi że ma przyciśnięte nogi chustą, bo nogi siniały. Pozostała kółkowa.
Edit, a przy pierwszym dziecku, też chciałam umieć wiązać dużo różnych wiązań. Nie zmieniałam ich, wiązałam jak w instrukcjach. Żeby też przekonać się czy będzie mi wygodnie, czy nie, jak się w różnych wiązaniach nosi.