Chusta się nie przydała w górach
Wziełam kółkowa,długa wiązankę i jeden dzień tylko się przydały.Fakt,że Bartek już od dłuższego czasu niechętnie wytrzymuje w chuście.Pierwszego dnia wspiełam się w chuście pod stok (maz z synkiem zjeżdzali).Słońce koło 20 stopni i ja mokra Bartek w samym body w specjalnej kurtce ,więc wyjęcie odpadało.Do tego nie miałam co robic z rzeczami,a torba ciężkawa sie zrobiła.W sumie 3 godziny lekkiej męczarni.On mokry,ja tez..ja zdenerwowana ,jemu tez się udzieliło.Następnego dnia juz z wózkiem i to było to.Jak marudził wyciagałam na chwilę ciepło ubranego.W wózku spał wtedy ja miałam czas dla siebie,bo w chuście nawet jak zaśnie nie moge usiąść nawet na chwilkę.Cały badziew typu torby na dole w koszyku.Z chust nie zamierzam rezygnować,ale na tym pierwszym wyjeździe zupełna porażka:(
Re: Chusta się nie przydała w górach
A ja Cie doskonale rozumiem, ze moze sie nie przydac. Troche ponad rok temu bylismy z Lulka, wtedy 5-miesieczna, w Tatrach i chodzilismy w dosc konkretnym sniegu. Z wozkiem. Udalo nam sie dojsc na piechote do Morskiego Oka (i troszke wokol), na Ornak, przejsc Koscieliska, Chocholowska - w zyciu bysmy tego nie zrobili z chusta. Zgrzanie, ew. niebezpieczenstwa (lod czy kamienie pod sniegiem chocby - wozkowi mozna przyblokowac kola i robi za sanie, nie chcialabym za to balansowac z dzieckiem i przy odrobinie pecha grzmotnac albo wyladowac w potoku) - dziekuje.
Wiosna i lato i mniejsze gorki (Taunus, Odenwald) - to juz zupelnie inna historia :) . Tu rzeczywiscie bylismy mobilniejsi niz wozkowi rodzice.