darijah bardzo dziękuję za Twoją wypowiedź, dała mi sporo do myślenia.
Masz rację, że handmade in Poland powinno się cenić, tyle, że wtedy zawęża się grono jego odbiorców i wielu potencjalnych klientów już na niego nie stać.
Wersja do druku
darijah bardzo dziękuję za Twoją wypowiedź, dała mi sporo do myślenia.
Masz rację, że handmade in Poland powinno się cenić, tyle, że wtedy zawęża się grono jego odbiorców i wielu potencjalnych klientów już na niego nie stać.
Hm, tak w ogóle argumenty, które tutaj padły, można zastosować do każdego biznesu. Nie spotkałam się jeszcze z takim, który byłby lekki, łatwy i przyjemny, w dodatku przynosił zyski od pierwszego dnia, i to duże. Więc chyba nie co popadać w takie tony, że akurat szycie pieluszek to jakaś martyrologia. Biznes jak każdy inny.
Wydaje mi się, że ten wątek trochę zniechęca osoby niezdecydowane na pieluszkowanie wielo. No bo rzeczywiście - kupujemy pampki w markecie, tanio jest, po co inwestować aż tyle? A mi się wydaje, że aż tyle inwestować nie trzeba. Można za rozsądną kasę skompletować fajną wyprawkę pieluszkową. I to się opłaca. Dlaczego od razu kupować pieluszki za 100-150 zł? Przecież to niejedyne wyjście.
Dla mnie najważniejszy jest element ekologii tego przedsięwzięcia, dlatego tym bardziej martwi mnie to, że ceną można odstraszyć tak łatwo.
Temat mocno zboczył ale dodam od siebie. Daria nie do końca się z Tobą zgodzę.
Moim zdaniem to nie jest w porządku że jest taka "mocno szara strefa". Ja rozumiem jak jakaś mama chce dorobić, uszyje dosłownie kilka sztuk w miesiacu. Ale nie rozumiem osób które z tego się utrzymują a firmy nie zakładają. Nie dziwie się że mają ciut taniej. No bo omijają wiele kosztów. I zarabiają więcej od tych którzy próbują robić legalnie. Ale to chyba kwestia uczciwości.
Ja myślę , że to też zależy czemu chcemy szyć. Ja lubię to co robię, cieszę się jak coraz więcej ludzi pieluchuje wielorazowo. Chciałabym mieć jak najprzyzwoitsze ceny po to by ludzie mieli w ogóle jak zakupić wyprawkę pieluchową. Dlatego często na początek polecam otulacze z tetrą, a potem ewentualne dokupowanie.
Praca jak praca. Ja swoją lubię, daje mi satysfakcje. Nie narzekam że koszty prowadzenia są duże. Uważam że zarabiam ok do pracy którą wkładam. Jak ma się etat to też co miesiąc dużo oddaje się państwu.
Własna działalność to z jednej strony mniejsza pewność ale z drugiej możliwość bycia w domu z dziećmi.
Jeszcze jedno. Dyskusja jest na forum- dużym, ale jednak nie są tu wszyscy wielopieluchujący. Większość osób kupuje całą wyprawkę na raz i po prostu pieluch używa, czasem coś dokupi ale nie jest to kolekcjonowanie stosiku. Dla tych osób dalej jest to dużo bardziej ekonomiczne niż pampersy.
I do tego co pisała Pondo- wielopieluchowanie to wciąż mało znany temat. Dla wielu osób jest kompletnie niepojęte czym się różni kieszonka od otulacza. Więc wymyślanie niewiadomo jak skomplikowanych i oryginalnych pieluch mija się z celem. O ile celem jest propagowanie wielorazówek a nie kolekcjonowanie.
EDIT: nie mówię że jest łatwo, ale to pewien wybór. W dzisiejszym świecie mało komu jest łatwo ;)
Myślę, że Moli i Darijah mają dużo racji. Małe firmy w Polsce mają ciężko i wiem to po sobie, bo ostatnio nawet zastanawiałam się nad tym co pisała Kate w wątku o swojej firmie.O tym jak jest jej ciężko i świetnie ją rozumiem.
Rozumiem też to co pisze Pondo, bo ceny pieluch są bardzo wysokie, ale nie wiem jak to rozwiązać. Może ten VAT na pieluchy powinien być zerowy?Poza tym konkurencja w tym dziale jest spora.
Budowanie renomy firmy i wszystko co pisze Pondo niestety też ma swoją cenę. Sama zastanawiam się czy warto kilka lat budować tą renomę? Co będzie za kilka lat? Może takie małe firmy nie będą już w ogóle miały sensu w obliczu chińskiej produkcji? nie mówię,że gorszej, ale na pewno duuużo tanszej. I czy te kilka lat, gdy na wszystko brak ci kasy, na wakacje, na ciuchy dla ciebie i dziecka, na zajęcia dla dzieci i na inne atrakcje są tego warte? Czy twoje dziecko nie jest ważniejsze?
I znam kilka małych firm zakładanych przez mamy, które mają ciężko, bo nie dość że starają się pracować to jeszcze słyszą od znajomych, że ta ich praca jest nic nie warta, bo zarabiają na niej grosze. To naprawdę przykre. Mam koleżankę, która w swojej działalności to co zarobi przeznacza na inwestycje i budowanie renomy, zajmuje się dziećmi i domem. A jeśli prosi męża o pieniądze na zakupy to zawsze jest to dawanie z wyrzutem-no bo jak to przecież ona ma FIRMĘ-powinna zarabiać!
I sama już nie wiem, ale czasem bardzo bym chciała by matki trzymały wspólny front, razem w końcu jest łatwiej.
A jeszcze jedno mi przyszło do głowy- szycie nie jest takie trudne, można samemu nauczyć się, pójść kilka razy na lekcję szycia, popróbować, oswoić się z maszyną. Własnoręcznie uszyte pieluszki przyniosą wam wiele radości:)
I tym zakończę mój smętny wywód.
IMO koszt prowadzenia dzialanosci w PL sa chore :omg: nie rozumiem dlaczego na ztw zachodzie da sie prowadzic firme ba w ON poczatkujaca firma, ktore rocznie nie osiaga obrotu 30.000 CAD rocznie jest zwolniona z podatku sa ulgi etc.
aha wiem nie ma ZUSU :ninja: ubezpieczasz sie (podst ubezp niecale 10 % mozesz ubezp sie prywatnie etc albo nie ubezpieczac bo zdrowotne OHIP jest dla wszystkich za darmo). Jedynym minusem jest fakt, ze do kazdego produktu doliczany jest OST (Ontario Sales Tax).
Uważam, że znowu wąskotorowe myślenie tylko z perspektywy własnego punktu widzenia powoduje tu różnicę zdań.
Ja nie mówię o ciągłym siedzeniu w szarej strefie ale o tym gdy kobieta chce dorobić do domowego budżetu, zarobić na własne potrzeby. Poczuć, że umie i może. I wtedy styka się z brutalnym światem. Bo jeśli pozostanie w szarej strefie to jest posądzana o nieuczciwość, konkurencja działająca w ( no w jakiej? białej ? ) , na legalu ją zje. A jeśli jeszcze ceno swoją pracę tym bardziej będzie obiektem zawiści. A tak na prawdę wszystkie handmade'y z szarej strefy powinny być TRZY RAZY droższe ! A te legalne jeszcze bardziej oczywiście. Inaczej jest to psucie rynku.
A jeśli już założy się firmę to nagle jest się postrzeganym jako ktoś kto ma kupę kasy, sztab ludzi itp.
A może trzeba się zastanowić czy nasze szanowne Państwo przypadkiem nie zmusza do nieuczciwości. Brak jest złotego środka. Bo zakładając działalność gospodarczą wskakuje się od razu na pełny etat . Nie ma możliwości przejścia na jedną którąśtam etatu. A kto pracuje na pełny etat przy malutkich dzieciach? A jak wiadomo przy działalności gospodarczej jest się w pracy 24/h. Praca jest niewdzięczna, bez zaplecza, po nocach , bez płatnych urlopów a dodatkowo jeśli już się na takowy zdecydujesz to nic nie zarabiasz a właściwie jeszcze tracisz. Bo konkurencja nie śpi.....
Huk z niższym zusem przez pierwsze dwa lata bo czasem nawet na zus nie starcza i tworzą się długi. A jeszcze przecież trzeba mieć kasę na wkład. Z pustego nie nalejesz.
I jeszcze ze to okropne stwierdzenie z zamierzchłych czasów, że klient nasz pan.... Nosz nóż mi się otwiera w kieszeni jak to słyszę. Bo polski klient tak naprawdę się rozbestwił. Przyjdzie, ponarzeka, postawi własne warunki, wytarguje się i jeszcze na koniec nie ma pewności czy na pewno kupi...a ty się uśmiechaj jak imbecyl.....a jak przestaniesz sie uśmiechać to nie dorosłeś do biznesu. Tylko czy tzw. biznes dorósł do naszych potrzeb.....?
c.d.n
Na początku było mi trudno zdecydować się, w którą stronę pójść z wielo, czyli czy kieszonka, czy otulacze. Ostatecznie wyszła mieszanka, ale myślę, że sporo kasy popłynęło, choć kupowałam też używane, ale chyba często zbyt szybko podejmowałam decyzje:) . Potem odkryłam starą maszynę mojej mamy i zaczęłam szyć - dla drugiego dziecka raczej już nic nie dokupię, chyba, że tetrę, bo w sumie cen teraz nie znam, bo dawno nie kupowałam, ale 100 czy nawet 50 zł wolę teraz wydawać na książki:).
Co do prowadzenia biznesów w Polsce to podziwiam tych co się odważyli - ja się zbieram do tego, ale na razie przestój w planach.
popieram w całej rozciągłości. Zaczęłam szyć karuzele. Uszycie jednej przy dziecku zajmuje mi tydzień, ale gdyby tak zajął się dzieciem ktoś (mąż. babcia) to może 3 bym dała radę plus kilka mniejszych. Zaczęłam się wczoraj nad sklepem internetowym zastanawiać, no i poległam w przedbiegach. Nie byłabym w stanie miesięcznie nawet na ten pieprzony zus z tego zarobić. Podziwiam wszystkie mamy, które zajęły się szyciem i prowadzą własną działalność i nie dziwię się cenom owych handmadów. Długo siedziałam i myślałam, jak swoją pracę wycenić. Cena dla przeciętnego zjadacza chleba jak z kosmosu, a mi się z tego materiały zwrócą i może 4zł za godzinę pracy wyjdzie w porywach. Szkoda, bo chciałoby się samemu coś do budżetu domowego dorobić na legalu, ale się nie da. Gdyby ten zus był proporcjonalnie do etatu... ale o czym ja marzę :(...
Trochę OT, no ale muszem po prostu :)
Jakkolwiek zgadzam się z pierwszą częścią posta, to tutaj nijak nie mogę się zgodzić. W Polsce jednak klienci są jeszcze potulni jak baranki moim zdaniem...
Owszem, wybrzydają i chcą więcej za swoją kasę - wszędzie tak jest. Szczególnie jak tej kasy jest mało. Pewności, czy kupi nie ma nigdzie - tutaj nawet 3 miesiące po zakupie. Moja znajoma kupiła w grudniu 3 sukienki na ślub znajomego, bo nie wiedziała, którą wybrać. W kwietniu stwierdziła, że tamtych dwóch, których nie nosiła, to ona jednak nie che, więc pojechała do sklepu je oddać. I jeszcze była zaskoczona, że nie oddadzą jej na miejscu kasy, ani nie dadzą bonów, tylko może sobie wymienić na coś innego na miejscu w sklepie. I to wcale nie jest jakaś rozwydrzona baba, której się we łbie poprzewracało.
I tak, niestety, do klienta trzeba się uśmiechać. Nie mówię o tolerowaniu chamstwa, bo to inna para kaloszy, ale jak przyjdzie się wypytać, poprzymierzać, zbadać temat i ogólnie zastanowić, to mimo że nie ma pewności, że kupi, to jeśli chcesz, żeby wrócił, to tak - trzeba być miłym.
Ja w 100% rozumiem skąd się bierze Twoja frustracja, bo podziwiam dziewczyny, które w Polsce decydują się na prowadzenie działalności, w dodatku przy małych dzieciach. Koszty to jest w ogóle jakaś pomyłka, a do tego cholerna biurokracja i to poczucie zagrożenia, że jak się machniesz i postawisz gdzieś przecinek zamiast kropki, to US może cię przerobić na mielonkę. Jak bym teraz miała wrócić do Polski, to te wszystkie obrażone panie z ZUSów, GUSów, USów bym chyba rozszarpała. Chociaż pewnie prędzej bym się wykończyła, niż cokolwiek tym osiągnęła.
No ale moim zdaniem, ten ostatni akapit świadczy o tym, że będąc zmęczona tą biurokracją i horrendalnymi kosztami prowadzenia firmy itp, zamiast się buntować przeciwko temu, co naprawdę podcina Ci skrzydła, przenosisz swoją frustrację na klienta, który jednak ma prawo obejrzeć 150 par spodni i potem powiedzieć: 'a nie, to wie pani co, jednak podziękuję'. Nie mówię, że coś takiego jest miłe, ale niestety tak wygląda rynek.
Mam nadzieję, że mój post nie brzmi zbyt buńczucznie :)
A jeszcze wracając do pieluch. Sądzę, że jest to produkt głęboko niszowy, jak to już ktoś powyżej pisał. Mimo tego, że gdzieś tam w telewizji Reni Jusis wyciągnie wielo to o tym się jednak nie słyszy i nie czyta. Przeciętny człowiek/ sprzedawca (artykuły dziecięce) nawet nie wie, że takie coś istnieje. Ostatnio do lekarza brałam wielo, bo obiecałam wcześniej lekarce pokazać o co w tym chodzi. Nigdy wcześniej nie widziała, a mniemam, że też się dzieci naoglądała w swoim gabinecie (alergolog).
A tak zapytam z ciekawości: Są jakieś stacjonarne sklepy z wielo w Krakowie? :op:
Moniko ja wiem, że nie chcesz sobie psuć PR ale co sobie pogadamy w realu to nasze :ninja:
Jak wyżej w sensie w moim poprzednim poście.
Ja też uważam, że się nie cenisz :wink: Jak najbardziej rozumiem jednak, że inaczej w tym kraju się nie da
Błagam, przecież wiesz, że sama w życiu byś nie pociągnęła.
Na mnóstwie przykładów stwierdzam, że biznes to męski świat. A świetny biznes jest tam gdzie też kobieta. Większość dobrych firm na rynku to wspólna praca małżeństw. Bo co dwie głowy to nie jedna. A gdy jeszcze dwie głowy łożą do jednego budżetu i uzupełniają się myśleniowo ( w sensie babski i męski punkt widzenia) to wtedy to wypala. Przykładów można mnożyć. Nati , Zachustowani , Nappime... . Wszędzie tam gdzie tego zabrakło , źle się dzieje. Wszędzie gdzie w akcji desperacji zakłada się biznes z koleżanką po jakimś czasie pojawiają się kwasy.
A do tanga trzeba dwojga. Dwojga, którym się chce i widzą cel. Zazdroszczę, cholernie zazdroszczę .... u mnie tego zabrakło.
Zgadzam się.
Ale że co? Sztuka dla sztuki? Ja lubię sztukę i lubię ludzi, którzy lubią sztukę ;-)
A ja już chyba wspomniałam, że pewnie celuję w zły target bo się we mnie kłóci podejście i wizja ....
A wkurza mnie porównywanie i wkurzanie się na ceny zagranicznych i polskich masówek. Tym bardziej świadczy to o tym, że koszty prowadzenia produkcji w Polsce są wysokie i tyle. To nie jest żadne nabijanie w balona.
Niedawno dowiedziałam się, że całe mnóstwo taksówkarzy ma firmy pozakładane w Wielkiej Brytanii. Bo koszty są niższe a emerytura będzie wyższa. Bo firmę można mieć wszędzie tam gdzie można a prowadzić ją gdziekolwiek......
I dalej uważam, że to dalej jest ucieczka, sprowadzająca na nasz kraj nieurodzaj Bu tu się nie da żyć. Bo mieszkam w Polsce, mieszkam tu, tu , tu ..... nie wiem czego oczekuję, chyba, że ktoś mi kiedyś pomnik postawi za moją postawę :roll::lol: I już też wspomniałam wcześniej. Naiwnie wierzę, że będzie dobrze. Przestałam oczekiwań, zaczęłam się cenić i może coś , kiedyś się zmieni na lepsze w tym chorym kraju. Ale trzeba zacząć od siebie i wspierać Polski biznes mając świadomość jaka to krwawica......
I nie uprawiam martyrologii:ninja:
Moja droga, szczerzyłam się zawsze i wszędzie. Naprawdę miałam mega wielki szacun dla klienta i wręcz pozwalałam sobie wejść na głowę. Po dwóch latach prowadzenia firmy stwierdzam to co stwierdzam i się tego nie boję. Bo szacunek ma być po obu stronach. Chociażby szanowanie czasu przy oglądaniu 150 par spodni i wymaganie wyłączności......a potem wyjście ze sklepu z tekstem" za drogo".... mam nóż w kieszeni i już.
Ja tylko na szybko, bo wpadłam pomiędzy sprzątaniem, jednego a drugiego pokoju :) Tu masz 100% racji. Bez mojego M. w życiu bym tego nie dźwigała. Bo jednak odpowiedzialność dzielona na dwa a pomysły przez dwa pomnożone.
edit: co do sztuki. pondo pisała wyżej że żeby tyle płacić za pieluchę to powinna mieć nowe innowacyjne rozwiązania a nie byc kolejną kieszonką. I nie chodziło o wzory itp tylko wymyślanie kompletnych nowych pieluch. Tak zrozumiałam. Do tego się odnosiła moja wypowiedź ;)
I ja Ciebie rozumiem, ża nóż w kieszeni się otwiera. Ale moim zdaniem, nie dlatego, że klient w Polsce gorszy niż w Anglii, czy we Francji, tylko dlatego, że po prostu żyjesz w strachu, czy zarobisz na ZUS i podatki. Gdybyś miała pewność, że na to, to na pewno się wyrobisz, a cała reszta idzie na wczasy na Karaibach (;)), to miałabyś może większy luz.
W tej Anglii czy Francji, tą pewność raczej się ma, a w Polsce nie. I dlatego, jak ktoś ci 'zawraca dupę' przez 3 godziny i wyjdzie nic nie kupując, to straciłaś czas i zarobek.
Tak mnie się wydaje.
PS. Ja Ciebie nie atakuję. Naprawdę rozumiem Twoją frustrację. Polemizuję ze stwierdzeniem :D
A sa jakies fajne promocje za zakupy zbiorowe? Dziewczyny organizuja zbiorowe zakupy bo im sie to oplaca.
Ja nie mieszkam w Polsce, wiec moze moj glos nie jest miarodajny, ale 90% ubran mojej corki kupuje na wyprzedazach. Takich 50% znizki, nie 10% w jakich lubuja sie polscy producenci. Mimo, ze teoretycznie mnie stac, zeby zaplacic 30 euro za plaszczyk w Next to wole poczekac na przecene.
Az nie wiem jak to skomentowac. Pieknie podsumowalas to, czego baardzo nie lubie w polskim podejsciu do klienta.
Edit: doczytalam reszte watku. Zgadzam sie w 100% z czarnakota. To nie wina klienta, ze malym firmom jest ciezko w Polsce. Bardzo nie lubie bycia wpedzana w poczucie winy, ze skoro sie o cos zapytalam to teraz MUSZE cos kupic a jak nie to obraza majestatu.
[QUOTE=monika999;1808048]I sama już nie wiem, ale czasem bardzo bym chciała by matki trzymały wspólny front, razem w końcu jest łatwiej./QUOTE]
a co masz na mysli to mowiac? jestem ciekawa, bo moze cos wspolnie wymyslimy.
bo razem w koncu jest latwiej :)
ja bardzo cenie rodzimy rynek i staram sie kupowac rodzime pieluchy.
duzo jednak kupuje na bazarku, dzieki czemu pieluchowanie jest dla mnie przyjemne i w miare niedrogie. i od szyjacych mam tez kupuje, bo lubie bardzo takie pieluszki.
tak sobie mysle, ze pieluchy rodzime firmowe sa inne niz te szyjacych mam bez firm. jednak te firmowe maja moim zdaniem wyzszej jakosci materialy, z ktorych sa zrobione albo sa po prostu inne - np. formowanki lubie znacznie bardziej od szyjacych mam bez firm a z kolei kieszonki bj od mam z firmami.
to sa inne produkty po prostu.
kupujac na bazarku nie wspieram niczyjej produkcji, bo producent w ten sposob nie zarabia. ale jest to forma wspolnotowosci wielopieluchowej :) ze sie wymieniamy rzeczami. i to daje mozliwosc sprawdzania roznych opcji i zwiekszania stosu, bo faktycznie ciezko miec caly nowy stos bez wydania duzej sumy pieniedzy. majac czesc z bazarku mozna dokupowac swiadomie nowe rzeczy.
a swiadomym moim wyborem jest to, ze jesli kupuje nowe, to wlasnie polskie pieluchy (z wyjatkiem tego, co kupilam przed poznaniem bazarku, ale na szczescie nie bylo tego wiele).
zauwazcie tez, ze na bazarku stosunkowo malo jest rzeczy polskich producentek. i tu pytanie - czy dlatego, ze mamy nie kupuja polskich rzeczy, czy dlatego ze kupuja ale ich nie sprzedaja (bo np nie chca, czekaja na kolejne dziecie lub ich uzywaja). moze na bazarku sa rzeczy sprzed wysypu polskich produktow, dlatego tak malo polskich? mysle, ze druga opcja - nie chca sprzedawac, bo np. uzywaja i im pasuja, jest prawdziwsza niz ta, ze nie kupuja. sama widze po sobie.
mam jeszcze jedna kwestie zwiazana ze sklepami pieluchowymi - dlaczego w sklepach prawie nie ma polskich pieluch??? w jednym widzialam babyjungle, w kilku maylily, w pieluszkarni jest male me (w wersji z kompletem wkladow!). w mamazen w gdansku - stacjonarnym sklepie z chustami i pieluchami, za ktory jestem bardzo wdzieczna, z polskich sa tylko maylily, a nie sa to naprawde najlepsze polskie pieluchy. czemu nie ma np. nappime czy mio unico czy innych?? dziewczyny- jak to jest - nie dajecie do sklepow, nie chca, chca za tanio brac? (nie czytalam calego tego watku, moze juz bylo o tym napisane)
pogadam w mamazen jak bede i sie zapytam, dlaczego tylko maylily sa (sa jeszcze ecopi, faktycznie sa! ale to pieluszkarniowe produkty).
mysle, ze spolecznosc tego forum jest specyficzna, ma wieksze rozeznanie lokalnego rynku na przyklad. obecnosc polskich, tanszych produktow niz maylily czy male me w wersji z wkladami (teraz na szczescie mozna juz kupic oddzielnie, za co bardzo dziekuje!) dzialalaby na korzysc wielopieluchowania! chociazby prez cene i na pewno przez roznorodnosc (a i przez jakosc i na pewno urode!).
czy sklepy internetowe typu pieluszkarnia sa nastawione na luksusowych klientow glownie? ktorzy traktuja wielo jako forme gadzetow? nie wiem, wyjasnijcie mi prosze.
jestem za tym, by naprawde zrobic co mozna, by wspierac nasz rodzimy rynek producencki i dzialac razem.
pomyslmy wspolnie nad formami wspolpracy wielorodzicow - robiacych pieluchy i uzywajacych ich.
ciesze sie, ze zalozylas ten watek Pondo! :) dyskusje sa wazne i konieczne.
dyskusja jest wazna i potrzebna ale IMO w POlsce przedsiebiorcy sa zarzynani i tyle .ZUS to jakas paranoja. Mam porownanie bo jestem przedsiebiorca tu i w Kanadzie .
Rozumiem tez , ze handmade nie jest za darmo i material jak i wykonastwo kosztuje.
zastanawia mnie tez to dlaczego ten sam produkt tu kosztuje krocie na zachodzie nie ?
imo Polska jest takim krajem ,wybaczcie porowanie, niewolnikow, ktorych mozna na kazdym kroku wykorzystac :-x
[/QUOTE]pomyslmy wspolnie nad formami wspolpracy wielorodzicow - robiacych pieluchy i uzywajacych ich.
ciesze sie, ze zalozylas ten watek Pondo! :) dyskusje sa wazne i konieczne.[/QUOTE]
i to jest konstruktywna wypowiedź. Brawo!:high:
Co należałoby zrobić, aby obie strony były zadowolone? Czy zbiorowe zamówienie byłoby dobrym pomysłem? Opłaty w firmie się nie zmieniają, ale jednorazowo jest zastrzyk większej gotówki...
IMHO chciwosc dystrybutorow plus haracz podatkowo ZUS-owy. W Polsce jest coraz wiecej sieciowek jak np. Mothercare czy Sephora (zeby juz odejsc od pieluszek) gdzie ceny tych samych produktow sa drozsze niz w Irlandii i UK. Ja tez tego nie pojmuje. I te pozal sie boze promocje 5% lub 10%. No ale z podejsciem "nie bedzie nam tu klient robil wymagan" nie ma sie co dziwic.
Zeby nie bylo - nie pije do malych firm handmade w tym poscie. Tu akurat uwazam, ze cenia sie za malo, co juz zreszta pisalam.
I tez bym z checia zobaczyla polskie pieluszki w sklepach pieluszkowych. Moglabym np. kupic sobie po jednej z kazdej marki i placic raz za przesylke zamiast kazda zamawiac osobno ze strony producenta. I moze wtedy bylaby szansa na fajna promocje, albo znizke przy kupnie wiekszej ilosci.