a ja odnajduję siebie, co prawda nie poluje na limity, ale zaczynałam od chusty za 110 zł. i miała być jedyna a teraz kupuję po 300 zł. i mam parę :hide:
Wersja do druku
a ja odnajduję siebie, co prawda nie poluje na limity, ale zaczynałam od chusty za 110 zł. i miała być jedyna a teraz kupuję po 300 zł. i mam parę :hide:
Szast.prast :lol: szacun! usmialam sie jak rzadko
No ja też nie jem jaglanki, nie poluję na limity, ale historia latawicy sie pasjonowałam i im bliżej końca tym chust mam więcej:) czyli jednak cos o mnie jest:)
Hmm..mam pawia, czyżby czekał na mnie pamir?:)
Super artykuł napisany z dużą dozą poczucia humoru. Nie wiem ile osób spoza szmatańskiej grupy rozumie wszystko, ale jak dla mnie bardzo miły artykuł:)
Chyba najlepiej byłoby zapytać ludzi nie związanych z forum i chustomaniactwem o ich wrażenia po przeczytaniu artykułu. Bo chwilowo to tylko gdybacie, kto i jak go odbierze...
ja ostatnio częśto zgadzam się z vunią:hmm:
ilez można wydumachych artykułów o bliskości??
cieszcie się że w takim tygodniku jest o szmatach
ja już miałą tel od szefa - matko Marta jak ty jesteś w ciąży to Ty ile Tych chust potrzebujesz??:lol:
oj p.... b duzo ale z ta pensją to nie poszaleję:mrgreen:
kurczę a on mnie raz jednen widział z dzieckiem na plecach!!!!!!!!
ja nie wpadłam w chusty ale pieluchy już tak:cool:
i ten tekst jest o może 10 % uczestników tego forum, bo nie kazdy się fascyjuje kolejną chustą mnie wystarczy inka
artykul bardzo mi sie podoba - wlasnie dlatego, ze pokazuje chusty od innej strony, niz wszystko inne, co w mediach widac. mysle, ze kilka osob moze sie zainteresowac tematem wylacznie z gadzeciarskiego punktu widzenia (szmata jako kolejny gadzet, dodatek do wypasionego wozka, designer clothes i zastepu innych "ulatwiajacych zycie" zabawek), a potem zacznie czytac forum i nasiaknie bliskoscia.
czy Wasze rodziny rozumieja wasza pasje zwiazana ze szmatami? mnie daleko do chustoswirostwa (wylacznie z braku zasobow:ninja:), ale i tak my+szmata/MT jestesmy traktowani z duzym dystansem, malo kto rozumie, dlaczego mozna o kawalku materialu czytac godzinami, zachwycac sie kolorem nitek, nie moc sie doczekac, zeby u kogos pomacac cos upragnionego chociazby. po co Ci druga chusta? masz juz jedna, nie wystarczy? a teraz jeszcze nosidlo jakies? siostra ma koty, gada o nich ciagle - to wszyscy rozumieja, normalne hobby.przy trzecim kocie nikt sie nie stukal w czolo, ze zwariowala, po co go kupuje, przeciez dwa jej wystarcza :) chociaz kazdy z nich warty jest wiecej, niz caly moj stosik :) moze jak przeczytaja ten artykul, przestana sie dziwic przynajmniej :)
Moi mnie uważają za wariatkę, chociaż ja mam tylko 4 chusty!!!
maz juz kupił, przeczytałam!
mnie sie bardzo podoba bo po czesci (duzej) opisuje mnie ;)
tez mam juz dosc artykułów z "dziecka" o przytulaniu i cudownych zaletach noszenia
czas na chwile prawdy ukazujacej chustowariactwo ;)
raczej się nie zgodzę, bo czytelnicy Polityki IMO to sa ludzie, którzy myślą, a nie ci, którzy uogólniają i metki przypinają wszystkim ;) raczej powinien zmusić do zastanowienia i wskazać kierunek jako taki. Wnioski każdy ma prawo wyciagać jakie chce. A potem ja i tak powiem wszystkim na warsztatach - jedno dziecko - jedna chusta ;)
w radio TOK FM ten artykuł jest reklamowany : "noszenie w chustach - moda czy konieczność" - jak myślicie, którą z alternatyw wybiorą czytelnicy tego artykułu?
I jeszcze jedno - to nie jest artykuł o chustomamach, ani o chustowaniu ani o żadnej filozofii z tym związanej tylko o chustach jako takich.
I pierwsze pytania dla laika które się nasuwa po przeczytaniu tego artykułu - no dobra - PO CO SĄ TE CHUSTY? do kolekcjonowania ? rzucania się na limity? Rozumiem mamy-kolekcjonerki, które gromadzą dla idei gromadzenia. Ale chyba każda z nas zaczynała od użytkowej, nie kolekcjonerskiej wartości szmat. Brakuje mi w artykule akapitu o tym - po co są szmaty w założeniu - nie o żabce, wiązaniach ani o dociąganiu....
Dla tych, ktorzy nie przyswoją słowa pisanego, są zdjęcia zamotanych dzieci.
Coś mi w tym artykule nie pasowało i testowo kazałam czytać koleżankom w pracy, które chusty widziały tylko na moich zdjęciach.
I wiecie co?
Zapytały czy firmy, które są wymienione w tekście go sponsorowały? Bo ponoć to brzmi jak reklamówka Didymosa.