:lol::lol: dzięki dziewczyny
Wersja do druku
:lol::lol: dzięki dziewczyny
Meta gratulację!!!!
A ja wczoraj biegłam do pracy zamotana z Szymem na brzuchu. A na przystanku niesamowity widok. Para Romów z dzieciaczkiem. A widok niesamowity, bo ubrani dużo bardziej elegancko i ze smakiem, pani miała harmonię a pan dziecko... w nosidełku!!! Nie zdążyłam się przyjrzeć, bom już prawie spóźniona była, ale dziecko było tyłem do świata i to nosidełko chyba z materiału było. I tak sobie pomyślałam, że Romowie to nawet jak nosidło mają to prawidłowo noszą:ninja:, nie tak jak Polacy...
Uśmiechnęliśmy się do siebie promiennie i pognałam dalej.
A w weekend jak byłam u znajomych to młodsza córka mojej przyjaciółki:
- Mamo, ja mam takie marzenie: Szymek w wózku i z poduszeczką...
Bidulka, chyba marzy jej się pchać Szyma w wózku, a tu ciotka znów z chustą przyjechała:lol: Ale i tak pewnie przez kilka tygodni znów będą nosić lalki w szalikach:lol:
Ja się dowiedziałam wczoraj, że jestem rozpoznawalna na bazarku koło mnie :lol:
I wczoraj jedna pani mnie dopytywała, czy dobrze dziecku na kręgosłup ;) Bo ona miała takie nosidło jakieś, ale lekarz jej powiedział, żeby w tym nie nosić, bo to zbrodnia dla kregosłupa dziecka i wywaliła, ale widzi, że w tym to dziecko siedzi jakoś całkiem inaczej niż w tym jej nosidle ;)
No i podobno Maciek wygląda w chuście na sporo młodszego niż jest w rzeczywistości ;)
poszłam dziś z tośką na plecach do biblioteki. bibliotekarka, która od ponad dwóch lat widuje mnie regularnie z małym dzieciem w chuście, dzisiaj zebrała się na odwagę ;) i zapytała, co ja robię, kiedy jestem poza domem, a dziecko płacze. najbardziej ją ciekawiło, jak poza domem zamontuję młodą z powrotem na plecy, no bo pewnie do tego potrzebna jest druga osoba :D
Strasznie mi się miło robi, kiedy idę na zakupki i panie chwalą, że tak fajnie bo z dzieckiem i dwie ręce wolne - "szkoda, ze kiedyś takich nie było". I nieocenione są uśmiechy starszych Pań koło 70, które pamiętają powojenne chustowanie jak nie było wózków.
Mnie spotykają same miłe opinie :) Zdarzają się tacy, co w pierwszej chwili myślą, że niosę pieska, albo lalkę :| Zimą z kolei, jak nosiłam Malucha pod płaszczykiem, to mylili mnie z ciężarną, a tu bobas już poza brzuchem ;) Wszyscy mówią, jak to dobrze Małemu: blisko mamy i cieplutko (choć inni z kolei martwią się, że zimno mu - haha, sami by wskoczyli do chusty, to by się przekonali).
A stare dziadki, to faktycznie najbardziej wdzięczni są :) Jeden kiedyś chciał nam robić zdjęcie i powiedział, że wygrałby w konkursie fotograficznym ;))
Ja dzisiaj byłam z małym na zakupach i zaczepił mnie "dziadunio" mówiąc że super ta chusta.
On widział w telewizji i strasznie mu się podobaja dzieci tak noszone i że to super, że są tak blisko mamy.
I oczywiście wypytał mnie czy mi wygodnie bo że Kubie wygodnie to on widzi:)
Byłam dziś na szczepieniu. Lekarka Hani jak tylko mnie zobaczyła to znów w zachwyt wpadła:)
Musiałam dokładnie pokazać jak ją motam:)
Sama nosiła, dawno temu, w nosidle. Powiedziałam tylko, że chusta lepsza a ona, że wtedy takich nie było.
Rozmowa w autobusie, kilka dni temu:
Pani: A to fajnie tak nosić, to tak jak Murzynki noszą.
Ja: No tak
P: No bo to blisko mamy, i w ogóle same plusy. A ile to dzieciątko waży? 3-4 kilo?
J: 10 ponad, w sumie to już 11 chyba.
P::omg: A ile ma? Z pół roku?
J: Rok skończony :mrgreen:
P: I nie ciężko tak pani nosić? Kręgosłup nie boli?
J: Nie :D
W sumie zaskoczyło mnie tylko pytanie, czy nie boję się, że się przewrócę.
Do tego standardowo mnóstwo miłych komentarzy, spojrzeń, pokazywanie dzieciom że pani ma dzidzie na brzuszku, tylko główka wystaje.
Przypomniało mi się jeszcze jedno. Dzisiaj, na placu zabaw, podchodzi do mnie około 4 letnia dziewczynka:
- A pani to tam dzidziusia ma?
- Tak.
- A dlaczego tak pani nosi?
- Bo córeczka czuje się bezpieczna mając tak blisko mamusię.
- Acha:)
Z serii dialogów mi się przypomniało spotkanie z sąsiadem na klatce schodowej:
Sąsiad: Bawimy się w wiewiórkę, tak?
Ja: (Myślę sobie, koleś popił, czy co? O co mu chodzi? A może to jakaś niemoralna propozycja? :| Ratunku! ) Grzecznie pytam: W wiewiórkę? Dlaczego?
Sąsiad: No, z tym noszeniem, to jak wiewiórka...
Ja: Chyba raczej kangur.
Sąsiad: Ano tak, kangur, haha, pomyliło mi się na stare lata
Haha :P
Uśmiałam się z wiewiórki.
Ja mam niewiele doświadczeń, ale raczej miłych.
Dzisiaj jesteśmy u moich rodziców w małej miejscowości w sklepiku dzieciowym (panie mają nosidła, nawet nie spojrzałam jakie).
Młody awanturuje się w wózku, nie pomagają zabawki, to mama rozwleka 5,2 m chusty. Panie w szoku:
P: Widziałam taką jedną, myślałam, że biedna, to na wózek jej nie stać. A to nie wypadnie?
Ale potem (młody banan na twarzy) mówiły już, że fajnie, że blisko. Że widać, że zadowolony. Zauważyły, że nogi odwiedzione. Cieszę się, że mogłam coś dobrego przekazać o chustach.
A dziś mnie zaczepiały i oglądały się za mną Cyganki na bazarze ;)
a do mnie wczoraj zagadała niania wioząca w wózku (na marginesie temp. +21 st, a dziecko w kurtce, ciepłej czapce, kapturze i w śpiworku) - "A jej musi być strasznie niewygodnie siedzieć na tych plecach" - zatkało mnie, pierwszy raz coś takiego usłyszałam...
Idę wczoraj po marinie w Australii ze Stasią w plecaczku, Jack w wózku. Mija mnie jakiś pan z komentarzem: ha, ha, jak miś koala! ... Że kangury noszą dzieci na brzuchu to wiedziałam, ale że koala na plecach to nie widziałam nigdy, a jestem na tym kontynencie 13 raz!
Ja jak na razie spotykam się z miłymi komentarzami i uśmiechami. Nawet naszej pediatrze się spodobało takie noszenie w chuście. Pamiętam raz pani mnie zaczepiła i zwróciła uwagę że mi szalik zaraz z tyłu wypadnie no a to były ogony chusty:) Ostatnio wracam z przychodni mała w chuście a synek we wozku na przeciwko też idzie pani z wózkiem i mijając mnie powiedziała "jaka dzielna mama! podziwiam" tak do końca to nie wiem o co jej chodziło, bo przecież widze często matki z dwójką czy trójką dzieci i nie widzę w tym nic dziwnego.
na pewno jestem rozpoznawalna, na pewno jestem obserwowana z ciekawością; większośc reakcji jest pozytywna w naszym przypadku, ludzie często pytają o wszystko od czego zaczynac itd choc ostatnio staruszka sąsiadka widząc mnie współczująco powiedziała : jejku jaka pani biedna, musi dżwigac na brzuchu dziecko a wózek to gdzie? .... na o dzielnośc swej osoby przy dwójce dzieci to faktycznie się nasłuchałam ;)
Wczoraj byłam pierwszy raz na mieście. Wzbudzałam ogólne zainteresowanie, patrzyli na mnie jak na zjawisko, a pani w sklepie zawyrokowała, że dziecku jest na pewno niewygodnie. Szczerze powiedziawszy spodziewałam się, że będzie jakoś normalniej, liczyłam na lepsze "przyjęcie".
A moja matka mówi, żebym sobie jeszcze kropkę na czole namalowała.
Koleżanka fizjoterapeutka krzywo na to patrzy.
A my dalej chcemy w chuście :)
dzisiaj na przystanku. stoimy, ja w rozpiętej kurtce, Stasiek przytulony do mnie w kieszonce, głaszczę go rękami po tyłku.
podchodzi starszy pan.
- o, jaki fajny dzidziuś - mówi życzliwie.
- fajny - kiwam głową.
pan robi stropioną minę.
- nie ma wózeczka? - pyta, ściszając głos.
- ma, ale nie używa - wyjaśniam spokojnie (cholera, najgorzej wydane pieniądze w moim życiu to te na gondolę).
pan nie dowierza. zaczyna tłumaczyć, że kiedy sam miał małe dzieci na początku lat siedemdziesiątych, były problemy z kupieniem wózka i wtedy robili wózki z róznych pudeł i skrzynek. zaczynam sobie wyobrażać Staśka w skrzynce. sięgam do torebki po komórkę i wtedy pan łapie się za serce.
- rany boskie, niech go pani trzyma!!! - krzyczy.
myślał, że dzieciak tak na mnie wisi z dupką wypiętą...