Moim zdaniem ta o BN jest słaba. Mieliśmy z biblioteki, ale totalnie nie czarowała - a inne bardzo lubią.
Wersja do druku
o widzisz, a ja znowu bardzo lubie, moje dzieci tez - choc na poczatku F sie bal, co sie stanie i nie chcial sluchac (ale on ma tak generalnie z kazda ksiazka, gdzie sie chocby troche nagina zasady (zeby w zyciu tez tak mial, ech ;)). tylko trzeba pamietac, ze to raczej niesztampowe BN jest :D
o widzisz, a mnie sie podobala srednio - za duzo mrugania do doroslych, smaczkow, ktore tylko oni wylapia. chlopaki posluchali, ale szalu nie bylo. po Traktorzystkach, ktore nam sie bardzo podobaly bylam szczerze mowiac dosc zawiedziona. z tego wynika, ze kazdy musi przeczytac sam :D
Zosia dostała dziś listę lektur na przyszły rok (do II klasy) - NIC mnie pozytywnie nie zaskoczyło, same wygodne dla nauczycielki starocie:
"Szewczyk Dratewka" Porazińskiej
"Czarna owieczka" Grabowskiego (Aaaaaa!!!!)
" Cudaczek-wyśmiewaczek" (co to, bo nie znam; da się to strawić?)
"Zaczarowana zagroda" Centkiewiczów
"Doktor Dolittle i jego zwierzęta" Loftinga
"Calineczka" Andersena
"Nasza mama czarodziejka" Papuzińskiej
Dolittla i Mame Czarodziejke lubimy - imo moglyby zostac. ale lista zrobiona tak, jakby nic ciekawego nie zostalo wydane przez ostatnich, bo ja wiem?? kilkanascie lat (albo i wiecej...). szkoda. z jednej strony mysle, ze dobrze, jak dzieci czytaja (albo sluchaja) rzeczy starszych, nawet jak nie kazde slowo zrozumieja - ale warto im pokazac tez nowosci - zwlaszcza tym, ktorym dom tego nie zapewni.
w zeszlym roku kolezanka mi pokazala lektury do pierwszej klasy w polskiej szkole tutaj - Plastusiowy pamietnik, Nasza mama czarodziejka i cos Grabowskiego - tez po najmniejszej linii oporu. a dzieciom majacym sporadyczny czesto kontakt z jezykiem moim zdaniem trzeba pokazac jakies superanckie ksiazki - zeby ich tym jezykiem zaciekawic, zachwycic. pokazac im jezyk zywy, dzisiejszy. ja to zrobie, Ty to zrobisz, ale ilu jest takich rodzicow?
fakt - nowości to tu nie czuć :(
egit. dokładnie to co napisała natala
i to co kiedyś pisała mamru, że dawali w prezencie biuro detektywistyczne i dzieci bardzo zaciekawione i chętnie czytały :)
no lista lektur w sp to jest totalna m a s a k r a :/
Nasza mama czarodziejka, Doktor Dollitle, Zaczarowana zagroda to się dobrze czytało, dzieci b. lubiły, zwłaszcza Doktora Dollitla którego czytałam wszystkim. ale reszta, język zamierzchły, trudny. ja te lektury czytałam im na głos i tłumaczyłam na nasze ;) inaczej ciężko bardzo.
jeśli chodzi o lektury to miałam szczerą nadzieję, że coś się w końcu ruszy i się zmieni; teraz to już nie wiem po co było to głosowanie i podawanie propozycji zmian książek
Wiadomo po co, nowości trzeba samemu przeanalizować a tak znane od wielu lat schematy itak zna ssię na pamięć
ja generalnie uwazam, ze starocie tez trzeba znac - zwlaszcza takie, ktore sie czyta pozniej - typu Pan Tadeusz, Sienkiewicz etc. bo w wiekszosci przypadkow albo w szkole, albo nigdy. wiec zwolenniczka calkowitego wykreslenia kanonu nie jestem, wrecz przeciwnie. ale oprocz tego przydalyby sie nowosci, zeby pokazac zywy jezyk, zmiany tegoz i tak dalej. ale to faktycznie wymaga przepracowania tego przez nauczyciela i takie tam. optymistka w tym temacie raczej nie jestem, niestety...
Natalia zgadzam się absolutnie! szkoda,że to zawsze się tak kończy. też miałam nadzieję, że coś ruszy w tym temacie. nic to! damy radę!
wczoraj starsza wróciła ze szkoły i mówiła,że pani bibliotekarka prosi o liste książek, które dzieci chciałyby mieć w bibliotece. Dwie kartki zapisała. zobaczymy co będzie we wrześniu....
no wlasnie - to kolejny problem - jak w bibliotece jest kilkanascie egzemplarzy Grabowskiego - to sie przerabia Grabowskiego, a nie Tajemnice... nawet jak biblioteka szkolna kupi pare egzemplarzy (dwa, piec?), a lokalna - jesli jest - jeszcze kilka - to ciagle malo. ilu rodzicow kupi dziecku kilka(nascie) lektur w ciagu roku? jednych po prostu nie stac, inni nie kupia, bo po co, nie kazdy ma dostep do porzadnej ksiegarni, czy mozliwosc zamowienia on-line. wiem jak jest w malych miejscowosciach - to nie tylko niechec nauczycieli do zmian, ale po prostu proza zycia...
dziewczyny, a może stworzyć forumową, alternatywną listę lektur do kolejnych klas? co byście podmieniły i na co? aby treści programowe zostały, ale książki bardziej zachęcały do czytania. ja na razie mam małe dzieci, ale widzę siebie jako mamę lobbującą u nauczycieli za zmianą choćby jednej lektury. i chodzi mi po głowie animowanie dziecięcych klubów czytelniczych, jak moje szkraby pójdą do szkoły. może niektórym z nas taka lista by pomogła? natala, a może wydzielić wątek? chyba że już taki jest na forum?
A jak to jest że niektóre biblioteki pękają w szwach od nowości, w naszej to oczy wywalam jak widzę co się pojawia na regale z nowościami. Inne zaś nie zmieniają księgozbioru od lat kilku, kilkunastu.. Przecież finansowane są wszystkie z jednego źródła, czy się mylę?
Ktore wydanie O czym szumia wierzby bylo tu polecane? W biedronce teraz sa i sie zastanawiam a nie moge sie dokopac.
Pisane z telefonu
Listę lektur ustala ministerstwo, a nie nauczyciele, a poza tym dostęp do nowości wydawniczych jest w bibliotekach bardzo ograniczony i nikomu nie zależy, żeby się na to kasa znalazła.
Basia w drugiej klasie czytała Puca, Bursztyna i gości Grabowskiego. Podobało jej się, ale język rzeczywiście archaiczny. Ja pamiętam, że w dzieciństwie lubiłam tę książkę. Potem z rozpędu przeczytałyśmy jeszcze jedną książkę Grabowskiego, jakiś staroć znaleziony w naszej biblioteczce.
W młodszych klasach te lektury są jeszcze krótkie, ale potem jest gorzej. Do dzisiaj pamiętam, jak męczyliśmy z Jankiem Króla Maciusia I i Księgę dżunglii. To było niestrawne dla mnie, a co dopiero dla dziecka.
moge wydzielic, no problem :) (tylko pozniej)
moja tesciowa pracowala w malenkiej filii bibliotetecznej - na wsi, kilkuset mieszkancow. nowosci, zwlaszcza dla dzieci u nich raczej nie uswiadczysz, przynajmniej pare lat temu tak bylo. pieneidzy bylo malutko, pamietam, ze ona kupowala glownie lektury - bo szkolna biblioteka tyciutka, wiec zawsze bylo malo. ale nie bylo tyle, zeby kupic jakas nowosc na lekture, po prostu brakowalo pieciu egzemplarzy czegos - to to brali. mysle, ze brakuje po prostu madrej polityki, dialogu - bo sie bledne kolo robi - biblioteka kupuje to, co jest lektura - wiec to zostaje lektura, bo w ogole jest na stanie.
my mamy wydanie z wyd. Vesper i ze Skrzata - ilustracyjnie sa OK, a ciagle nie mam czasu, zeby przeklady porownac...
Ja mieszkam obecnie w małej wsi z filia biblioteki, na półkach tragedia pamiętając komune zapewne. Kilka perełek jest np Chłopiec i pingwin ale na moją prośbę o zamówienie jakiś kryminałów pani rzekła tylko ze tutaj nikt tego nie czyta. Fakt same Arabskie księżniczki, Oddajcie moje dziecko i takie tam bzdury.
To wydanie "O czym szumią wierzby", które jest teraz w Biedronce to przekład Marii Godlewskiej, czyli stare dobre tłumaczenie. Ja je lubię, w każdym razie.
Dzisiaj na żywo widziałam "Pupy..." - fajneee, nooo...
I nie oparłam się "Trzem świnkom" Tako... z tego, co widzę, są jeszcze w małych książkach dostępne, więc chyba więcej ich mają.