No ale przecież ja się z Wami zgadzam, to co mi tłumaczycie :P
Wersja do druku
No ale przecież ja się z Wami zgadzam, to co mi tłumaczycie :P
Też mi się tak wydaje :)
Wiecie co?
Zaczęłam przeglądać to forum tylko i wyłącznie dlatego, że chciałam się jak najwięcej nauczyć o wiązaniu chust, aby przypadkiem nie zrobić dziecku krzywdy. Przeczytałam chyba wszystkie warsztatowe wątki, obejrzałam każde zamieszczone zdjęcie i analizowałam każdą poradę dotyczącą noszenia.
Noszę syna w chuście dlatego, że tak jest mi po prostu najwygodniej. Pół dnia spędzam w lesie lub na łąkach - z wózkiem jest tam bardzo ciężko, po mieście poruszam się tylko komunikacją miejską - od samego patrzenia na kobiety z wózkami próbujące wejść do autobusu robi mi się gorąco. Z Jakóbkiem w chuście nic mnie nie ogranicza.
Ale kiedy czytam taki wątek jak ten, to nie mogę się nadziwić, jak już bardzo chcę poznawać Wasze opinie także w (pozornie?) innych dziedzinach. Bo to, co piszecie, np.:
jest piękne! A mnie jest tak jakoś łatwiej na codzień.
Dziękuję Wam wszystkim:)
EmiJa, u mnie początki macierzyństwa były bardzo podobne. Poród zakończony cesarką, walka o laktację, duży żal, że tak się stało. I maluch płaczący stale i nie dający się odłożyć. Ja przestraszona i niepewna siebie, wokół w większości krytyczne komentarze.
Ale wytrwaliśmy, pozbierałam się. Synek pierwsze miesiące życia praktycznie non stop na rękach/w chuście, śpi też z nami. Teraz z perspektywy roku widzę, że to było słuszne. Stał się bardzo pogodnym, wesołym dzieckiem, noszenie wcale go nie rozpieściło. Po zaśnięciu można go odłożyć, co kiedyś wydawało mi się niemożliwe.
Wśród rodziny i znajomych jesteśmy dziwakami - no bo jak to, ja wciąż karmię, śpimy w trójkę, i nosimy dalej w chuście, choć nasz smyk coraz cięższy. Grunt to postępować zgodnie z własną intuicją/przekonaniami.
Powodzenia!:)
Dzięki wielkie!!! Twój opis jakby o mnie.
Właśnie często tak sobie myślę, że ten ostry początkowy hardcore u nas to burza, po której powietrze będzie rześkie, świeże i cudownie pachnące. ;-)
Dziwakiem jestem od zawsze w najróżniejszych dziedzinach i poglądach, potem dziwaczyliśmy z mężem we dwójkę, a teraz dołączył trzeci dziwak - córeczka. Dotąd każdy był przyzwyczajony do naszych "dziwactw". Natomiast urodzenie przeze mnie dziecka w zadziwiający sposób dało innym prawo i przyzwolenie na wyrażanie swoich ocen. Jakby dziecko było własnością społeczeństwa, a przecież nie jest własnością niczyją, bo nawet i nie naszą jako rodziców.
W ostatnim Zwierciadle piękny artykuł Renaty Arendt-Dziurdzikowskiej o Oli Kunstler - każdego dnia coś dodaje mi sił, by iść własną drogą - często pod prąd, ale w zgodzie z moimi przekonaniami i systemem wartości.
Dzięki raz jeszcze za Twoje słowa.
P. S. Po raz drugi odbudowałam laktację! 5 dni ostrego ściągania i w piersiach znów szumi mleczko...
OT: Drogie Panie moja Żona każdą chwilę poświęca Maluszkowi, nie ważne czy w chuście czy tuż przy serduszku. Ważne że Synek uśmiecha się do Mamusi kiedy tylko jest blisko :) Bardzo ubolewam nad tym, że i ja nie mam tyle czasu dla Synka :( Jakiś czas temu jeden z zaprzyjaźnionych lekarzy powiedział że nie zajmował się dzieciaczkiem do 1 roku życia bo i tak dziecko w tym wieku jeszcze nie rozumie kto się nim zajmuje. Guzik prawda, na widok Synka uśmiechniętego od ucha do ucha gdy się nad nim nachylam łzy szczęścia stają mi w oczach.
APEL do Chustotatów - każda chwila spędzona z Pociechą owocuje tysiącem uśmiechów, których nie można mierzyć żadną dostępną miarą :)
pytanie początku wątku przypomniało mi jak usilnie próbowałam małą nosić w chuście non stop i ile frustracji mnie to kosztowało... raz, że nie chciała w pionie, ale to jeszcze, bo i tak chciałam w większości nosić na leżąco, dwa, że jak na leżąco to nie cierpiała w tkanej, którą wszystkie chustomamy polecały... no i generalnie jak nie spała i nie jadła to nie lubiła być zamotana.....więc chusta tylko kiedy spała, a tak to blisko mnie..na kolanach, na podłodze obok mnie... na rękach jak się dało... a kiedy tylko zauważyłam, że odkryła przestrzeń w okół siebie, swoje nóżki i podłoże, to zostawiałam jej przestrzeń do samodzielnego poznawania świata.
a jeśli chodzi o dokarmianie to pierwsze coś innego niż moje mleko pojawiło się po 6 miesiącu, a do teraz 13 miesięcy w większości jest na piersi, bo z jedzeniem to tak średnio jej się chce...
nie słucham nikogo - obserwuję czasem przeczytam i dopasowuję się do sytuacji.
a płakać po cesarce to kobieta ma prawo, bo przychodzi taka depresja niekontrolowana nawet po normalnym naturalnym porodzie. podobno zażywanie ususzonej placenty pomaga tego uniknąć.
powodzenia i dużo radości w świadomym macierzyństwie :)
Dzięki za życzenia Kalyanii.
Moja Mała z kolei w ogóle nie tolerowała poziomu... Raz tylko ją włożyłam jak była noworodkiem, potem był total płacz (te poły materiału działały na nią jakoś klaustrofobicznie). Kilka razy w wieku 3 m-cy pozwoliła się wpakować w kołyskę, ale to tylko wtedy, gdy nie dała rady zasnąć i padała ze zmęczenia, to już na takie dobicie. Poza tym tylko pion - ciekawość świata od urodzenia na 100 %. :razz:
Odkąd zaczęłam ten wątek wiele się u nas zmieniło... Owszem zaczęłam wg planu nosić więcej w domu i to ma swoje plusy. Ale z kolei Maluch zaczął gorzej tolerować chustę na długich odcinkach. Uprawiamy z mężem z zapałem turystykę pieszą, 20 km to standard na wycieczkę. Mała czasem po prostu nie chce już być w tym chustowym "zwinięciu". Po prostu płacze do wyjęcia jej w celu "rozprostowania kości" - tak to wygląda z boku. Zaśnięcie w domu niestety wciąż tylko w chuście, ale na szczęście w większości udaje się ją wyjąć z chusty, gdy zaśnie. To olbrzymi postęp! No i masz rację, jesteśmy na etapie szarpania za skarpetki, przewracania na boki itp. Hitem są własne nogi, to się musi zadziać W PRZESTRZENI!
Co i rusz się coś zmienia... Ech...
A karmić tylko piersią też chcę do końca 6 m-ca. Bez odstępstw.