Nas uczono wiązać w szkole rodzenia. Najpierw wiązałyśmy my - kobitki, później panowie. Po tym jak zamotał na sobie miśka codziennie męczył mnie czy zamówiłam chustę bo on koniecznie Franka musi w chuscie nosić.
Wersja do druku
Nas uczono wiązać w szkole rodzenia. Najpierw wiązałyśmy my - kobitki, później panowie. Po tym jak zamotał na sobie miśka codziennie męczył mnie czy zamówiłam chustę bo on koniecznie Franka musi w chuscie nosić.
mój mąż nosił kilka razy dopiero. Chyba jednak sama jestem winna bo mi motanie idzie szybko a on mota i mota:) dodatkowo wydziera się ostatnio Młody w czasie wiązania okropnie a on w stres wpada:)
Moj kilka razy nosił ale mówi, że dla niego za trudne to motanie i on nie ma talentu do prac manualnych :). W mt lubi za to nosić i to bardzo.
Widzę, że wątek się wziął i odświeżył :)
U nas kwestia noszenia o tyle zeszła na dalszy plan, że Ulka pożąda maszerować na własnych nóżkach, a jeśli na ręce, to na chwilę. Wózek stoi, MT leży, tyle noszenia na razie ;)
A u nas nowy wymiar noszenia nastał:) Mój Szanowny Małżonek od początku jest zwolennikiem noszenia, o czym już tu pisałam. Ale motanie nie zawsze Mu wychodziło, jednak zawsze się starał sam lub z moją pomocą. Odkąd jednak zapoznał się z Bondolino ja w ogóle nie mam kiedy nosić Wojtusia:)/:( wszędzie tylko razem i razem, a jak Młody mu uśnie, to Małżonek wygląda jakby unosił się parę centymetrów nad ziemią ze szczęścia:) To chyba najpiękniejsze widoki dla mnie:)
Czy Wy też się kłócicie z tatusiami, kto z Was ma nosić?:) Bo u nas to norma ostatnio. Dziś wieczorem usłyszalam przy kolacji ni z tego ni z owego: "Szach!" Ale co szach? "Szach! Ja jutro Wojtka noszę" I tak to wygląda:)
ja specjalnie zamówiłam długą chuste, żeby mąż mógł motać. Bardzo chciał, bardzo mu się wszystko podobało itp. Chusta przyszła dawno temu a mąż spróbował raz. Ale mu nie wyszło, trafił na gorszy nastrój małej i strasznie się zniechęcił:( Stwierdził, że to za trudne, że on nie ma trech rak żeby trzymać dziecko i jeszcze dociągać materiał:( Czasem przebąkuje, że spróbuje znowu ale widzę, że jest zniechęcony i mi przykro tak jakoś...
Mój małżonek pierwszy zamotał młodą, bo ja się bałam :mrgreen: Ale potem to ja głównie nosiłam. Teraz małż odkrył mandukę i trochę nosi. Ostatnio zaskoczył mnie stwierdzając, że weźmiemy na wyjazd chustę i nosidło, więc wózek nie będzie potrzebny.
Mój małż..hmmm cięzki orzech do zgryzienia..:hmm::parę razy był w klubie kangura , wychwala zawsze chusty gdzie może ale tylko raz zamotał się przy mojej pomoc w domu.....a tak nie!
Nie wiem czy może sie boi? Czy może tez jego mięsień ;-) brzuszny przeszkadza..ale mówił ostatnio że jak młoda będzie troszkę większa to on się pisze ale tylko na mei taia
Poszliśmy w sobotę na warsztaty. O dziwo mąż bardzo chętnie się wybrał. Na warsztatach sobie świetnie radził. Został pochwalony za motanie. Kazał mi natychmiast nabyć chustę, co nastąpiło wczoraj, a jutro wybiera się do lumpexu szukać odpowiedniego misia do ćwiczeń:) Oby tylko nie stracił zapału.
mój mąż nosił kilka razy dopiero ale gdy zamotany jest to zachowuje sie jak nadopiekuńcza mama..takie to to uczucia wyzwala:)
Moj przed porodem byl mega zapalony ze bedzie nosil itd.,.ba! jeszcze dlugo przed ciaza jak widzial tate w chuscie to mowil ze on tez tak bedzie nosil i w ogole...a teraz co?jakos sie nie garnie a zapytany mowi ze może potem..wydaje mi sie ze chyba rie boi i jak widzi jak sie motam to mu sie to trudne wydaje.a on nie jest zbyt sprawny manualnie niestety...jak myslicie-zaczac od kieszonki?od razu na synku czy na misiu najpierw?
na misiu :)
wiesz faceci tak czasem maja ze jak zobaczą tą swoją kruszynę to boją się że coś mogą jej zrobić, mój na początku jeszcze w szpitalu bał się Damiana na ręce wziąć, bo to takie maleństwo...
Macka nosi w manduce i mt, bardzo lubił tez pożyczone chusto-mt.
nosił tez w elastycznej, ale tkanych nie polubił, pozwala mi się zawiązać w chusty testowe, bo one zwykle za długie na mnie (taki mam argument sprytny :D:D ) jak juz zawiązany - nie ma oporów żeby wyjść na spacer, nawet "na miasto", tyle że z dzieckiem w wieku macka naprawdę wygodniejsze jest ergo czy mt.
ja mojego sama motałam
on czuł sie pewnie i nie protestował. mówiłam gdzie ma mi przytrzymac ect.
Polecam:)
W naszym przypadku to mąż pomagał mi się motać na początku... jak miałam jeszcze problem z odpowiednim dociągnięciem.
Mój mąż był sceptyczny gdy zaraziłam się chustami. Do momentu, gdy zrozumiał, że dzięki chustom nie musimy rezygnować z aktywnego wypoczynku (jesteśmy miłośnikami gór, z wózkiem ciężko byłoby gdziekolwiek dotrzeć). W Góry Świętokrzyskie pojechaliśmy gdy
Olcia miała 5 miesięcy, i od tego czasu chusta sprawdza się świetnie. Teraz na wycieczkach ja noszę Malca, mąż Olcię i wszystko gra :).
Mój mąż daje się omotać, choć tego momentu bardzo nie lubi, ale jak już są gotowi to by Młodego nosił bez przerwy :)
Mój mąż, mimo, że dzidzia w brzuchu się jeszcze grzeje, jest pozytywnie nastawiony do chust, pieluszek wielo itd. W sumie on zazwyczaj lepiej radzi sobie z dziećmi niż ja :hide:.
Mam takie przypuszczenia, że on będzie lepszym ojcem niż ja matką...:twinsdad: