-
U nas też wózek się przydaje. Wyjeździł się nim starszy, służył jako łóżeczko w czasie całonocnych podróży pociągiem w góry, Młody sypiał w nim na spacerach (był czas, że tylko takie drzemki nam się udawały a w domu za nic).
Maciuś za bardzo w wózku leżeć nie lubi, taki chuścioch się z niego zrobił :lol:
Tylko, że duży jest i czasem ciężko. Zabieram wózek na spacer i najczęściej wygląda to tak, że synek w chuście a ja pcham wózek wypełniony zakupami - wolę jednak tak niż 9,5 kg dziecka z przodu a na plecach zakupy. Poza tym przydaje się kiedy trzeba Małego przewinąć. No i w upały, kiedy bardzo krzyczał w wózku, szukałam cienia, tam go motałam, dreptałam aż usnął, przekładałam do wózka i dopiero wynurzałam się z cienia i szłam dalej.
Ale kiedy mam pojechać gdzieś sama (czyt. bez męża) komunikacją miejską, to tylko chusta.
-
Mam i bez wózka prawie nigdzie się nie ruszam (poza spacerkiem po najbliższej okolicy).
Mam bo:
-dwóch chłopaków nie zachustuję, a nie mają sił na powrót do domu po wyczerpującej zabawie na placu zabaw (wracamy: jeden na plecach, a drugi w wózku),
-wożę nim cały arsenał zabawek, często zarzucam na niego i rowerek starszaka (bo nóżki zmęczone), a ostatnio to też składany jeździk młodszego (!!!),
-w wózku jadą zakupy zrobione po drodze.
W ogóle to ja na spacerze wyglądam jak rumunka i w dodatku złomiara :roll:
-
Mam wózek i używam go na zmianę z chustami. Czasami jedziemy gdzieś bez wózka, ale bez chusty - nigdy. Na ogół mamy 2-3 na zmianę w razie awarii typu przesiusianie wszystkiego, co możliwe. :) Ale nasza Ania ma spore kłopoty z kolkami i noszenie w chuście to niemal jedyny ratunek. :roll:
-
-
Ja mam dwa wózki, jeden u mamy w ogrodzie, źle się nim jeździ, ale mała w nim śpi na dworze :) Dopiero niedawno odkryłam hamak chustowy, ale przydaje się też jak deszcz pada, wtedy mała śpi na dworze w wózku i się wietrzy a ja siedzę w domu (widzę ją z okna :)). Drugi wózek mamy w domu i mała nim bardzo dużo jeździ. Miała taki okres między spacerówką a gondolą, że nie lubiła, ale terz jak urosła znów jest ok. Lubi jeżdzić i wszystko widzieć :) także u nas chusty wożą się w wózku na momenty kryzysowe. poza tym noszę bo lubię, ale raczej na krótkie dystanse, bo kręgosłup mam słaby :(. mimo to nie wyobrażam sobie życia bez chusty a bez wózka tak :D
-
My wózek posiadamy również. Jednak jest ciężki, nieporęczny, toporny... W domu wózka nie używamy w ogóle. Jednak jest potrzebny, gdy na spacer poza mną z maluchem wybiera się ktoś jeszcze (zazwyczaj tata lub babcia). Gdy jeszcze nie chustowałam, wózek był w obiegu. Od chwili, gdy w zasadzie tylko noszę w chuście, Cyprian często płacze, gdy jesteśmy na spacerze z wózkiem. Tzn. inni wożą go bez problemu, a ode mnie skubany tylko noszenia żądą. I dobrze :thumbs up:.
W każdym razie warto go mieć - choćby po to, aby na spacer mógł z maleństwem wyjść ktoś, kto nie chustuje.
-
mam wózek i używam go sporadycznie ale używam. Spacerówka parasolka tez czeka.
-
Mamy 2 wózki - jeden odziedziczony, drugi pożyczony :ninja: Ten odziedziczony jeździ na spacery - najpierw gondola, teraz jako spacerówka. Ma przeogromny kosz na.... mamine zakupy, chustę, ubranka, pieluchy.... itp. Uwielbiam nosić Młodą - w chuście jest z nami na większych zakupach, na lataniu po różnych urzędach, lekarzach.... ale nie wyobrażam sobie życia bez wózka.... Tak jak dziewczyny pisały: upał, mniejsza dyspozycja, daleki spacer połączony z zaglądaniem do ulubionych sklepików... no i wiadomo, babcia, dziadek - nie dadzą się zachustować :P Pożyczony służy za łóżeczko na podwórku i da się nim wjechać do kuchni (drugi ma za szerokie kółka)
Ale pochwalę się: ostatni weekendowy wyjazd - z noclegiem - do przyjaciół w Puszczy Białowieskiej obył się bez wózka :thumbs up:... Młoda spała z nami - jak zawsze z resztą :ninja:, a tak spędziła czas u mamy w chuście lub u taty w MT, czasem na rękach i ... sporadycznie w foteliku samochodowym :P
-
mi sie bardzo wozek w zimie przydawal- od 10 dnia zycia w grudniu jezdzilysmy na spacerki, teraz nosimy sie raczej w chuscie miedzy innymi dlatego ze w naszym wozku dziecie siedzi przodem do kierunku jazdy i ja jej nie widze, wiec jesli spacerowka dla maluszka to taka z opcja tylem do kierunku jazdy
-
no i trudno z dzieciuszkiem w chuscie jakis ciuszek zmierzyc
-
My też mamy 2. Duży , ciężki ale wygodny- na zakupy większe niezastąpiony. No i "odziedziczoną " spacerówkę :p. Jest leciutka i świetnie się sprawdza do usypiania dzidzia w domku. Nie możemy nosić się w upały , bo mały później cały zsypany potówkami. Wózek jest teraz niezastąpiony. Chustujemy się dopiero wieczorkiem , jak upał zelżeje:mad
-
My mamy wózek - nie wyobrażam sobie życia bez niego. Po pierwsze, nie od razu odważyłam się zachustować Młodego. Fakt, elastyka kupiłam jeszcze przed jego urodzeniem, ale okazało się, że najpierw to ja się muszę przyzwyczaić do dziecia, a nie do alternatywnych sposobów przemieszczania. Chusta wydawała mi się straaasznie skomplikowana, a Młody taki malutki. Wiązałam go bardzo rzadko, w kołyskę, i miałam jakieś 50% powodzenia (tzn. połowę razy zasypiał, połowę marudził więc wyjmowałam). Potem próby zawiązania w kieszonkę zakończyły się niepowodzeniem, bo Młody w kieszonce darł się jak obdzierany ze skóry. Dałam spokój na jakiś czas. Chyba tak koło 4. czy 5. miesiąca zaczęłam częściej chustować i zamieniłam elastyka na tkaną. Tu z kolei dociąganie kieszonki... raaany. Teraz Młody ma 10 miesięcy, wiążemy się w 2X (dla mnie o niebo prostsze od kieszonki), mam też kółkową, którą kocham, i MT, którego tylko Mąż używa.
Przez ten cały czas wózek był z nami - taka trochę landara, z montowaną gondolą albo siedziskiem (siedzisko przodem lub tyłem), wygodna i do tego "terenowa", na dużych kołach i resorach. Jestem osobą mało wysportowaną i bardzo słabą fizycznie - szybko się męczę, a siły w łapie nie mam za grosz (stąd dociąganie kieszonki tak mi nie idzie). Generalnie nie wyobrażam sobie dźwigania siat z zakupami jednocześnie z dźwiganiem Młodego. A wózek wozi to za mnie, bo niestety większość spacerów jest u nas połączona z zakupami.
Jednocześnie obserwuję zmianę stosunku mojego dziecka do chusty i wózka. Mając 3 miesiące ryczał w chuście jak obdzierany ze skóry. Mając 5 miesięcy zasypiał już zachustowany na spacerze. Mając 8-9 miesięcy zaczął oprotestowywać wózek i po jakimś czasie wożenia żąda przesiadki do chusty :D Uważam, że jest to spory postęp ;)
Wyjazdy urlopowo-wypoczynkowe robimy sobie zawsze bezwózkowe i jest wtedy super. Czasem wychodzimy na spacery programowo chustowe - bez siatki, bez masy dyrdymałów, tylko tak żeby się delektować bliskością. Na takich spacerach najbardziej lubię chustę wiązaną. No i odkąd mamy także kółkową, nosimy ją zawsze w torbie wózkowej i ostatnio chyba nie ma spaceru, na którym obyłoby się bez przesiadki choć na chwilę.
Myślę... od dawna już... że czas nauczyć się motać plecaczek... ale ciągle tylko myślę ;)
Dodam, że nie mam samochodu, więc fotelik mamy tylko na wypadek taksówki i podwózki przez rodzinę - z których właściwie nie korzystamy.
Sądzę, że gdybyśmy mieli jeszcze kiedyś drugiego maluszka, mogłabym obyć się bez wózka - w teorii, bo w praktyce raczej nie pozbędę się na razie tego, który mam, niech poczeka sobie na wszelki wypadek. Chusty oczywiście też będą czekały.
-
A u nas wózek oprócz tego wszystkiego co poprzedniczki wspomniały robi za łóżeczko - częściej dzienne, a czasem też nocne. Nie wyobrażam sobie codziennego funkcjonowania bez wózka. Ale w sumie prawie całymi dnaimi jestem sama - zakupy itd...a w domu (jest leciutki i zgrabniutki, w każdy zakamarek wąskiego mieszkania wjedzie) przestawiam według potrzeby, młody jest ze mną jak cos robię, bo nie wszystko da sie zrobic w chuście z dzieciem z przodu.
-
Starsza córka była wózkowa, więc mam, bo dostałam wózek kiedy ona sie urodziła. Młodszy w wózku tylko spał na tarasie (mamy prywatny dom), nigdzie nim nie jeździł - na spacery tylko w chuście. Mam też spacerówkę (którą, nawiasem mówiąc, też dostałam, starą, mocno używaną), i nią jeździła na początku starszaczka (kiedy urodził się Antek, ona miała 2 lata), a teraz czasem jeździ on. Ale generalnie przy malutkim dziecku chustowym wózka w sensie mobilności nie używałam.
-
my tez mamy wózek ale na razie jest wózkobunt. Ola ma prawie 4 miesiące i w gondoli chyba za mało widzi i jak probuje jechac z nia na spacer to jest awantura. Wózek przydaje sie na większe zakupy - bo dziecko i mnóstwo siat to za duzo jak na moje dwie ręce
-
a ja nie mam wozka bo tez nie lubie kupowac na zapas, moze pozniej parasolka taka zeby nie zajmowala miejsca. Na razie jest super nasza cora zasypia natychmiast na spacerkach. Sa wozki spacerowki rozkladane do konca ze moznaby bylo polozyc dziecia bo sie nad taka zastanawialam ale na razie nie kupuje
-
a u nas wózek służy jako miejsce przewozu fury zabawek piaskowych dla starszaka.wtedy mała w wózku, pod wózkiem zabawki :)
tak więc w słonecznie dni wyjazdy do piaskownicy na kółkach, a spacery chuśtawkowe i inne w chuście :)
-
i my mamy :) Do spacerów po lesie, do usypiania na balkonie....generalnie przydaje się
-
Ja bez wózka sobie nie wyobrażam - pierwszy to Implast driver 3xl - wg mnie rewelacja. Ma tylko jedną wadę - mamy za mały bagażnik w aucie i poza wózkiem nic się do niego nie miesci.. Kupilismy drugi -specjalnie przed wakacjami. Malutka spacerówka-typu parasolka z rozkładanymi plecami. Hania jezdzi w nim chętnie, ale chusta/MT zawsze ze mna jakby się jej odwidziało ;)
-
My również mamy wózek (a właściwe wózki..). Czasem używaliśmy więcej, czasem mniej-wszystko zależy od organizacji,czy raczej od potrzeb malucha. Był czas,gdy malec spał w wózku na spacerach, był czas,że wożenie go strasznie drażniło :twisted: Obecnie używamy spacerówki,gdy trzeba coś przewieźć (zabawki do piaskownicy lub torbę z warzywniaka :rolleyes:). Kiedy jedziemy na tzw. miasto to nigdy nie braliśmy wózka, bo wygodniej z chustą tudzież MT -wtedy nie straszne nam żadne krawężniki, schody itp.