Zamieszczone przez
jul
na ile rozumiem, to montessoriańskie założenie jest takie, że tłumaczymy dzieciom świat taki jak jest, a wymyślone postaci mogą utrudnić dziecku zrozumienie, ogarnięcie rzeczywistości. Modelową książką montessoriańską imho jest Julek i Julka - przygody normalnych dzieci, albo ulica Czereśniowa. Napiszę na przykładzie Mamoko - jak wytłumaczyć dziecku, które dopiero zaczyna ogarniać świat, że ten piesek to człowiek, a tamten to piesek. U nas np jest tłumaczenie czy smoki istnieją, a czy księżniczki, a czy złodzieje... Baśnie też są w edukacji montessoriańskiej, ale u ciut starszych dzieci, które już skumały bazę ;)
edit: nikt tu chyba nie twierdzi, że Montessori to jedyna droga i książki "niemontessoriańskie" to zło. W edukacji steinerowskiej chyba właśnie jest odwrotnie i ceni się stronę niematerialną, duchową, i raczej idzie się w stronę wyobraźni - tam zapewne smoki i tańczące myszki są doceniane (zakładam na podstawie mojej b.slabej znajomosci systemu i po ostatniej rozmowie z mamą waldorfskich dzieci).