Eh... A ja miałam iść z Młodą po buty na zime. Ale nie wiem czy sie ruszę.
Wersja do druku
Eh... A ja miałam iść z Młodą po buty na zime. Ale nie wiem czy sie ruszę.
U nas też sypie od rana:roll:
Polke miałam w kółkowej (jak mocno zwiewało, przykrywałam ogonem), i jakoś dotarliśmy do domu.
My z Toska poszlysmy po podstawowe zakupy i w drodze powrotnej sie wyrabalam...
Po Hanke pojechal Łukasz, ja sie balam. I jada do domu juz pond godzine.
wróciłam...jest cudnie, wszystko błyszczy, dróżki jedynie wydeptane, w innych miejscach snieg do pół łydki :) Tylko ten wiatr...ale juz slabszy :)
Lublin też zasypany. I wcale nie zanosi się, że będzie lepiej.
wróciliśmy z przedszkola, powrót poszedł nam baaardzo sprawnie bo sanki wzięłam :D Kamyk grzecznie siedział i nie było a co to mamusiu, a zajrzyjmy tam, a teraz postoję i popatrzę, nie żebym nie lubiła tych powrotów ale jak śnieg mi prosto w twarz zacina to wolę szybciutko do domku
Lubin też pięknie zasypany, my poszalałyśmy dzis i na porządnych zakupach byłam z młodzieżą i na śniegu się wybawiły i młoda pospała sobie w mt :)
oj tam, oj tam samochód zupełnie nie pasuje do do tego baśniowego krajobrazu. Zapominamy o samochodzie i przesiadamy sie do sań ;)
myslałam raczej o koniach, ale co tam :) Gdybys miała tak podróżować to zajedź proszę na Sady do mnie :)Cytat:
:lool::lool::lool: o matko wyobraziłam sobie siebie jak podjeżdżam pod robotę w takich saniach jak świety Mikołaj z amerykańskiego filmy - a z przodu renifery........
EDIT: ja przepraszam za moje odloty ( nie narkotyczne) ale ja uwielbiam taką aurę. Dzisiaj wracałam i smiałam się w głos do siebie. Myślałam ze śmieję się w sobie ale niestety usłyszał mnie pewien staruszek...i stwierdził: pani to chyba lubi zimę :)
jest pięknie, cudnie i w ogóle, ale u nas pod Warszawą strasznie niebezpiecznie - mamy do przejścia kawałek drogą, gdzie normalnie dla pieszych jest pobocze. teraz na poboczu są zasypy :/ spanikowałam i nie wiemdziałam, jak mam z synkiem z przedszkola do domu dojśc, bo te 10 metrów nie ma siły, trzeba iść poboczem, żeby przejść na drugą stronę ulicy. no tragedia, mówię Wam. przynajmniej kierowcy teraz uważają, ale jak wszyscy się przyzwyczają do warunków to nie wiem co będzie, zwłaszcza, że mój brzuch nie jest co raz mniejszy i boję się, że się w końcu wygrzmocę.
Ja dzisiaj nawet nie wyszłam na spacer, bo "moją" część Piaseczna chyba odśnieżarki specjalnie omijają :hmm: A nie chciałabym z Młodą w chuście orła wywinąć
Pięknie to może jest, ale umęczyłam się strasznie. Pojechałam po małego i trasę którą robię normalnie 10-15 minut autobusem...najpierw 40 minut jechałam 3 przystanki, w tłoku i zaduchu, a potem kolejne 40 minut przedzierałam się przez zaspy na piechotę bo dalsze przemieszczanie się autobusem nie miało sensu...
No dobra ja wróciłam jakoś bez bólu, ale mój mąż... słuchajcie, wyjechał dziś o 14 ze skierniewic, pociąg niedawno przyjechał do warszawy (6 h jakieś 80 km :omg:), tylko, że spod centralnego nie ma jak się wydostać. W stronę żoliborza jeździ tylko tramwaj 22 bo na JP tramwaje nie jeżdżą, taksówek pod centralnym nie ma, a jak są to znikają od razu... oczywiście do tramwaju 22 nie ma jak wsiąść. Chciałam juz dzieci budzić wkladać do samochodu i jechać po marcina, ale w centrum podobno taki korek, że sie przejechać nie da. Siedzę więc z ciepłą herbatką i czekam na bidulka...
Amargedon jakiś... Mój mąż gdzieś przed godziną pojechał na lotnisko - zadzwoniła jego daleka ciotka ze Szwecji, która kończyła dziś odwiedziny w kraju, że odwołano jej samolot, i nie ma się gdzie podziać (odwiedzała rodzinę na wschodzie Polski). Ciekawa jestem o której dotrą do domu...
a nasz powrót z przedszkola to jedna wielka zabawa - szczepek nie ominął ani jednej zaspy, wskakiwał po pas, nurkował, tarzał się, a mała go naśladowała, tzn. kazała się wrzucać w głęboki śnieg i śmiała się w głos:) aż miło było na nich popatrzeć:):):)
podobno ma padać jeszcze jutro. i ok:) ale podobno od kolejnej nocy -30.............
-30 powiadasz, to ja lepiej nie sprawdzam prognoz żeby na zawał nie zejść ;)
My byliśmy jeszcze wieczorem na pół godzinnym spacerze na nóżkach. Młody oszalał. Większą część drogi darł się na cały regulator PADA ŚNIEG :lol: Tylko czekałam aż zaczną w nas z okien jajkami rzucać ;)
My rano w wełence i pod polarem byliśmy odprowadzić Manię do przedszkola i byłoby nienajgorzej gdyby nie paskudny wiatr :/ Odebrał już Małż :-) ale jutro powtórka z rozrywki...
my wracaliśmy sankami ;) dzieci na sankach , a ja za konia robiłam ;) i też się śmieliśmy, mimo, że ogólnie nie przepadam za taką pogodą.. Ale wesołe śmiechy dzieci rozkładają tą pogodę ( i mnie) na łopatki ;) Samochód mi wysiadł ( a dokładniej wycieraczki ) więc nie mam problemu ;) i powiem szczerze - nawet w zeszłym roku nie widziałam TAKICH zasp w centrum Warszawy na ulicy.. całą Rakowiecką przejechaliśmy na sankach, a na mniejszych uliczkach Franek czasem brodził po kolana w śniegu..