Dagmarko! bądź tolerancyjna :lol: Zresztą po kilku spacerach z wisiadłem zacznie go boleć kręgosłup i ramiona, jeszcze przyjdzie do Ciebie po chustę, zobaczysz :)Cytat:
Zamieszczone przez Dagmara
Wersja do druku
Dagmarko! bądź tolerancyjna :lol: Zresztą po kilku spacerach z wisiadłem zacznie go boleć kręgosłup i ramiona, jeszcze przyjdzie do Ciebie po chustę, zobaczysz :)Cytat:
Zamieszczone przez Dagmara
Ciśnienie mi skoczyło po przeczytaniu Twojego posta. Oczywiście nie Ty mnie zdenerwowałaś tylko ludzie komentujący ciągle noszenie w chustach. WKURZAMNIE TO!!! O co im wszystkim chodzi??? Dlaczego nie komentują wózka? Wiem - bo się przyzwyczaili. Każdemu wolno mieć swoje zdanie, ale głośne, niemiłe komentowanie mnie rozwala. Czy ja widząc panią lub pana w okropnym ( wg mnie ) ubraniu coś mówię głośno? Patrzę z politowaniem? NIE! Jeśli widzę mamę z dzieckiem w brzydkim ( wg mnie ) wózku to coś mówię? NIE! Nawet jeśli widzę w ładnym to też nic nie mówię. To dlaczego niektórzy mają czelność krytykować głośno kogoś idącego z dzieckiem (!) w chuście???Cytat:
Zamieszczone przez pasja
No, wygadałam się. Dzięki.
już mi przeszły gwałtowne reakcje :)Cytat:
Zamieszczone przez lemonka
nawet mi się do komentujących odzywać nie chce.
Mnie się dzisiaj zrobiło przykro. Opowiadałam mojej mamie, że w sobotę byliśmy w ZOO i niosłam Ignasia na plecach. W chuście, nie MT - rzadko nam sie to zdarza. Mówiłam jak super było, że wszystko widział, zachwycał się, pokazywał... Żadne schodki nas nie denerwowały, etc.
Najpierw mama powiedziała, że trzeba było kucyka wynająć i go wozić. odpowiedziałam, że jednak moje plecy chyba lepsze niż końskie. Moja mama na to, że jemu to może i było wygodnie...
A ja to się chyba według niej umartwiam :evil:
mary-anne wspolczuje. moja mama nie komentuje, ale tez bywa mi przykro, gdy slysze rozne komentarze.
:kiss:
Moja Mama już teraz popiera chustę. Na początku wstydziła się ze mną wyjść na swoim osiedlu. Tata zresztą również. Teraz jest lepiej, chociaż czasem stwierdzają smutno, że przecież ludzkość po coś wymyśliła wózek...Cytat:
Zamieszczone przez Mary-Anne
A takie stwierdzenie, jak Twojej Mamy, może trochę inaczej sformułowane, też często słyszę. To pewnie wynika z troski, że się uszkodzimy tym dźwiganiem słodkich klocków. Moja mówi wprost, że ja jestem potrzebna dzieciom sprawna i ze zdrowym kręgosłupem. Ja: no więc dopóki sprawny, to noszę.
Swoją drogą kiedyś mnie nieźle zestresowała, bo powiedziała, że się strasznie wyginam, jak noszę, co sprowokowało mnie do mocno pogłębionej analizy wiązania. Problem tkwił w torbie na jedno ramię :D
Moja mama była bardzo, bardzo za chustą, póki nosiłam z przodu. Z tyłu jej się nie podoba. Nie żeby uważała, że coś komuś się stanie - po prostujej sie nie podoba i już.
Spacer w piątek. Idziemy ścieżką w lesie. Córeczka zamotana w 2X, ale na niej zapięty polar, więc widać tylko dyndający ogon miedzy nogami. Z naprzeciwka idzie Pani z psem. Już prawie się mijamy, a Pani pyta:
- dzieciątko w chuście?
- tak - odpowiadam
- ale sympatycznie! (Pani)
- :D (ja i Pani też)
Dziś idziemy przez targ z siatką pełną warzywek, dużo osób się uśmiecha, niektórzy zagadują, że ciepło, blisko mamy i w ogóle fajnie :-)
Aż tu nagle mijają mnie dwie (przepraszam za wyrażenie) baby i jedna mówi do drugiej "ależ męczy to dziecko". Oczywiście już za moimi plecami, ale głośno abym usłyszała, wrrrr :twisted: Wzięłam głęboki oddech i nie przestając się uśmiechać spacerowałam dalej 8))
Byłam dzisiaj w pracy z Wojtkiem w chustoMT. Łapałam zaciekawione spojrzenia, a gdy przechodziłam na przejściu dla pieszych, usłyszałam komentarz z samochodu stojącego na światłach: "O, popatrz, jak fajnie!"
Natomiast pani na portierni aż wyszła z pokoiku, tak jej się podobało, ale patrzy i mówi: "Ale nie powinna pani go nosić przodem? Bo tak to nic nie widzi i musi kręcić głową".
:mrgreen:
My wyskoczyliśmy dziś na szybki spacerek i pierwszy raz spotkało nas aż kilka reakcji! Do tej pory jedna-dwie na spacerze to było wszystko, ale dziś to chyba z 5!
I powiem Wam coś jeszcze: wszystkie pozytywne :D .
Przy czym jak większaść z Was poczułam sie jak ktoś kto chustę wymyślił :lol:
Fajne uczucie. Idę wymyślić coś jeszcze :wink:
W niedzielę, kiedy wspinaliśmy się na Wawel, Antek z przodu w MT wyczyniał cuda, odchylał się do tyłu itp. I właśnie widząc taki jego zwis w tył, jedna dziewczyna z przerażeniem do drugiej "O Boże, jak mu główka zwisa!" :omg:
A ja wczoraj pękałam z dumy, bo moja koleżanka z pracy przyznała się, że wcześniej to myślała o chustach źle :evil: - że dzieć w niej taki ściśnięty i w ogóle dzieje mu się krzywda. Ale dzięki moim chustom i Franiowi, który zawsze w nich uśmiechnięty albo zaśnięty to stwierdza, że to super sprawa. I zmieniła zdanie, bo dziecko tak blisko mamy jest i wygoda dla mamy duża :) I dodaje mi odwagi do zarzucenia synka na plecy! :applause:
Ale się cieszę ogromnie :lool:
Wczoraj zrobiłam mały rajd z córką, tylko że zamiast wiązanki wzięlyśmy poucha. Po prostu więcej jechania niż noszenia: najpierw w pociągu z naszego pipidówka do Warszawy pól godziny, potem 3minuty spacerek do autobusu, autobusem 15 minut i już do celu. Więc ne miałam siły się motać na tych peronach w długą chustę i postanowiłam wziąc tylko poucha.
No i jak rok już noszę w wiązankach i zawsze miałam miłe komentarze - tak wczoraj jakiś wysyp tych srednio miłych.
Najpierw jakaś babcia zatrzymała się na wprost nas i oglądała jak dziwowisko. Właśnie usiłowałam ułożyć kurtkę Poli jakoś równo pod pouchem żeby nie miała garba - okropne mam z tym trudności. Babcia wreszcie wypuściła z siebie tekst: "Wypadnie pani to dziecko!". Poinformowała mnie po prostu. Nie miałam ochoty nia nic innego tylko jej ironicznie przytaknąć "Jasne, i poleci na chodnik". Babcia na to: "Pewnie! Jak się pani to nosidło rozerwie".. Poszłam
Następna babcia wkurzyła mnie jeszcze bardziej, bo też się przygląda długo i namiętnie aż wypaliła "Nie za zimno mu?" I cap śpiącą Polunię za łydę (w rajstopce zresztą). No szkoda że za późno przyszło mi do głowy złapanie jej za rękę i puszczenie jakiegoś komentarza nt. grubości płaszcza. Ja wiem że to niby z troski, ale nie znoszę traktowania mnie jak przygłupa, a dziecka jak przedmiotu. I jeszcze można by jakoś miło zagaić, zanim sie wyrazi opinię nt. ubrania obcego dziecka, ale nie, po co..
Ostatnia babcia trafiła już na mój skrajnie antybabciowy nastrój. W autobusie siedziała sobie od przejścia bo przecież nie będzie przy oknie w głębi. Więc ja się tam przepycham, bo nie ma innego miejsca. Usadzam się, Pola śpi. Babcia wlepia we mnie znany mi już raczej nieprzyjazny wzrok. Czekam na super tekst. Tym razem było to takim wyższym głosem:" Dziecko było na podłodze??" Ja: :shock: Po chwili dotarło do mnie, że chodzi jej o stan czystości buta Poli, bo krawędzią dotknęła jej płaszcza. Zwykle sama bardzo pilnuję żeby buty dziecka były z dala od czyichś ubrać, albo ściągam te butki jak siadam w ciasnocie. Ale tym razem nie miałam siły ani do butów ani do babci, ani do specjalnej uprzejmości. Odpowiedziałam "Nie było" i zagięłam odnoża żeby już niczego nie tykały.
Ufff
A w dodatku (i tu już czuję się głupio że to piszę) w ciągu 1,5h godzinnej wyprawy napotkałam na przystankach i w autobusach trzy żebrzące panie narodowości romskiej, oczywiście niosące dzieci (w wieku mojego) na biodrze. Wiem, że to świadczy fatalnie o mnie, ale unikałam wsiadania do tych samych autobusów..
Jednocześnie wiem, że gdybym sobie wymarzyła pojechać z wózkiem to szlak by mnie trafił z 10 razy: przy wychodzeniu/wchodzeniu do pociągu/autobusu/tramwaju, przy wchodzeniu do budynku urzędu (były tylko schody i na piętro też).
Wiwat chusty :) i nie przejmujmy się wcale komentarzami (o ile się da...)
Aniuki, w Warszawskich autobusach i tramwajach romskie mamy spoglądały na mnie z uśmiechem i.... nie podchodziły w celach żebraczych :wink: Brały mnie za "swoją"?
jeśli tak to zobacz jakie miłe :) żeby do konkurencji się uśmiechać?Cytat:
Zamieszczone przez pulcheria
:lool: :lool: :lool:
Asercia, nie pomyślałam o tym...
nie przejmujcie się reakcją otoczenia, ja im współczuje i jest mi ich żal,spójrzcie na to inaczej :D o ile Wasze dzieci są szczęśliwsze.....i to jest najważniejsze :D .
Sytuacja z mojego osiedla: jakiś czas temu sąsiadka stwierdziła, że będąc ostatnio na zakupach w supermarkecie pomyślała o mnie, kiedy musiała brzuchem pchać wózek z zakupami, walczyć z "podręczną torebeczką kobiecą", na biodrze nieść 14-miesięcznego synka i jeszcze jakoś radzić sobie z wózkiem, z którego tenże delikwent właśnie zrezygnował. Od razu jej mąż i nasi wspólni sąsiedzi ją zakrzyczeli, że synek już za duży, że by się nie przyzwyczaił, albo właśnie że by się za bardzo przyzwyczaił i już NIGDY by sam nie chodził, itede, itepe. Ja na to, że ze starszym w wiązance też zaczynaliśmy, jak miał ok. roku i bardzo się zdążyła przydać w różnych sytuacjach. Mąż sąsiadki: "no tak, ten szalik z dzieckiem dookoła, plecak na plecy, torby marketowe we wszystkie ręce i tak chodź jak jakiś debil czy wielbłąd, hahaha". Wszyscy się zdrowo uśmiali, a ja z Zosią w chuście, Adasiem za rękę, plecakiem na plecach - najgłośniej, bo dotarło do mnie, jak jestem postrzegana...
Sytuacja nr 2 - sąsiadka z bardzo dużo płaczącym noworodkiem i z córeczką 5-letnią zaczepiła mnie z zapytaniem o chustę, bo ona nic nie może zrobić przy tym maluszku, a jak tu się jeszcze zająć córką... Opowiadam nienachalnie, jak u nas chusta pozwoliła na w miarę normalne funkcjonowanie, tłumaczę, że wiązanie nie jest tak trudne, jak się wydaje, proponuję pokazanie chust i w miarę możliwości pomoc. Widzę, że kobitka ma chęć. Pojawia się mąż, ona do niego nieśmiało, że może chusta, a on: "No coś ty, nie będziesz chyba jak PRZYGŁUP chodziła!"
agucha jakie to przykre
gratuluję Ci że potrafisz się z tego tak zdrowo śmiać
muszę się od Ciebie uczyć.
Przyglupem to ja bym kogos innego chetnie nazwala.Cytat:
Zamieszczone przez agucha
Przepraszam - nie moglam sie powstrzymac. Zeby to jeszcze powiedzial nie w obecnosci Aguchy...