daję jej tydzień czasu :lool:
ale w zeszłym roku prałam mi. córki skarpetki zafajdane na tarze a dodatkiem starego e enzymatycznego ależ to ładnie zeszło
wodę gotowałam na piecu na drewno żadna tam gazówka:lol:
Wersja do druku
daję jej tydzień czasu :lool:
ale w zeszłym roku prałam mi. córki skarpetki zafajdane na tarze a dodatkiem starego e enzymatycznego ależ to ładnie zeszło
wodę gotowałam na piecu na drewno żadna tam gazówka:lol:
A niech sobie pierze jak chce, bedzie super-eko matką a po tygodniu będzie kląć do żywego:mrgreen:
Nasze babcie owszem pieluchowały bez pralek ale jednak gotowały pieluchy a nie moczyły bo praniem w temperaturze 18st( bo pewnie tyle bedzie miała po kapieli woda) tego bym nie nazwała:roll:
Po porodzie to nie wiem czy tydzień da radę z tym praniem, szybko jej takie "ekologiczne" myślenie się przestawi. Maluszek błyskawicznie wszystko zweryfikuje:)
No chyba, że to odporna mama, która będzie potrafiła żyć tak jakby dziecka nie było i takie przypadki się zdarzają:(
masz jeszcze wyjście, odradzić jej wielo:)
zacznij opowiadac o kamieniu w wodzie,zapaszku,wszystkich wadach systemu,że polecasz,ale musisz obiektywnie ostrzec przed problemami,poczytaj na pieluchach watki z problemami jakie zgłaszaja dziewczyny i jej opowiedz,o twardych pieluchach,tak ze draznią skórę dziecka,szarych,przeciekających i tak dalej.o kwasku cytrynowym,o sodzie,o płynie do naczyń,że trzeba,bo pieluchy się zatłuszczaja,że albo zacznie ich uzywac co jakiś czas albo bedzie musiała kupować nowe pieluchy.i umówmy sie,że opowiadając to nie rozminiesz się z rzeczywistością.
a na koniec odeślij ją do podrecznika biologii z podstawówki do działu o bakteriach mezofilnych,do których zalicza się wszystkie drobnoustroje pasożytnicze. W zależności od gatunku bakterii optimum wzrostu waha się od 20 do 40°C; dla większości bakterii chorobotwórczych dla człowieka i zwierząt stałocieplnych zbliża się do temperatury organizmu, tj. około 37°C. Temperatura minimalna waha się zwykle od 10 do 25°C, a maksymalna od 40 do 45°C.czyli jak chce sobie pohodować parę bakteryjek chorobotwórczych i dziecku zapodać to niech tak pierze jak zamierza.
Ten watek powinni polaczyć z "ludzie wciaz mnie zadziwiaja"
...
to faktycznie jedyne co zostaje to poczekać aż urodzi się dziecko i okaże się,że przy jej ręcznym praniu będzie syrenę włączało.poza tym pamiętaj na pocieszenie o noworodkowych kupach,spranie ich bez natychmiastowego wypłukania jest ciężkie,a taki maluch robi kupy co dwie godziny.dla noworodka na dobę trzeba mieć minimum 20 pieluch jakiegokolwiek rodzaju,sama technika czyli zdjęcie pieluchy,wypłukanie i tak co godzinę,dwie, a wieczorem po kąpieli pranie (ciekawe kiedy zresztą,chyba w nocy w przerwach jak dzieć śpi) da jej w kość odpowiednio mocno.a one przecież muszą wyschnąć na rano i w trakcie nocy są zużywane.
niech się więc przekona na własnej skórze,wg. mnie to krótko potrwa.niestety winne będą pieluchy i Ty Fusio pewnie,a nie pomysły koleżanki.
Generalnie zabawne podejście do tematu ma kobieta. Chyba ma jakieś ciążowe zaćmienie i przerażenie kosztami wychowania dziecka.
Ja rozumiem prać ręcznie przez kilka dni na wyjeździe z dość dużym do tego stosującym EC dzieciakiem. Tak robiłam.
Rozumiem też pranie bez dodatków antybakteryjnych razem z ubrankami. Też tak robiłam.
Rufin nigdy nie miał problemów z układem moczowym. Może dzięki EC.
Ja wielopieluchuję już drugie dziecko , a na wyjazd ani razu nie odważyłam sie wziąć wielo i prać ręcznie :)
Prałam początkowo z ubrankami , teraz oddzielnie co 3 dni - na 60 st. bez dodatków antybakteryjnych , ale raz w miesiącu wygotowuję .
Tak , tak ludzie zadziwiają. Pewnie że jej się znudzi , ja myslę że twoje gadanie bedzie jak grochem o scianę .
Jak chce tanio pieluchować, to niech kupi stos tetry (tetra lux na allegro to 3,5 za sztukę...), zapinkę snappi i kilka prostych otulaczy (można nawet mieć tylko 2-3 i spierać po zabrudzeniu, żeby był do użytku szybko), i pierze w pralce w Białym Jeleniu czy coś... ręcznie nie spierze kupek, nie zdezynfekuje i narobi się po łokcie, a efektu i tak nie osiągnie...
No dobra, a co wobec tego z wakacjami? Myśleliśmy sobie tak przyszłościowo, że można by pół zestawu dziennego wziąć ze sobą. Zakładając, że jedziemy to cieplejszego klimatu to pieluchy powinny schnąć szybko i nie kisić pupy dziecka jak jednorazówki. Ale co wtedy z praniem? Nie zawsze jest pralka, o gotowaniu to już w ogóle mowy nie ma. Tydzień czy dwa prania ręcznego chyba dziecku krzywdy nie zrobi?
Edit: Widzę, że jest inny podobny wątek, więc moje pytanie można usunąć.