-
ostatnio pomagałam komuś poprawiać wiązanie - dziecko dało się zachustować, ale chwilę później zaczęło marudzić (nie płakać, marudzić, choć mama powiedziała, że on mocniej raczej nie płacze) - co w takiej sytuacji - namawiać, żeby chwilę pospacerowali, czy raczej żeby spróbowali później?
Myśmy naszą pierwszą na początku motali niezależnie od płaczu, ale to było dziecko wybitnie kolkowe i płacz był tak czy siak i w efekcie zasypiała po kilku minutach, dziecko bardzo chustowe mimo tego płaczu na początku, młodszego podobnie, ale jego czasem - jeśli się coraz bardziej rozkręca w płaczu - trzeba wymotać po chwili i przystawić (mimo, że wcześniej nie chciał ssać) i wtedy albo zasypia, albo można chustować jeszcze raz.
-
podobno, ale na szczęście to nie moje dzieci :p.
myślę, że zdenerwowanie rodzica i jego "muszę" źle działa na takie niechustowe dzieci. w końcu dziecko czuje to samo, nie?
myślę, że próbować trzeba-jak pisze Aga-różnych wiązań, chust itp...
-
My na początku też mieliśmy rozpacz straszną- na pierwsze samodzielne próby wsadzenia Karoli w pouch'a był ryk i rzucanie głową, później już pod czujnym okiem malabru- wiązaliśmy tkaną: do kieszonki trzeba było zrobić wałeczek z pieluszką, żeby się w kark nie wpijało; 2x nie wchodzi w grę, bo ogranicza ruchy głową, pouch poszedł w zapomnienie z tego samego powodu. Przy trzecim wiązaniu dziecko już się zmęczyło i włączyło takie wycie, jakby ją ze skóry obdzierano...a ja w połowie wiązania pierwszej w życiu kieszonki, miałżon się prawie gotuje, że mu się nad dzieckiem znęcamy, ale siedzi cicho- 10 minut energicznego chodzenia w tą i z powrotem...i dziecko poszło spać. Jakbym się miała wiązać sama z takim koncertem- też bym stwierdziła, że moje niechustowe ;) od 2 miesięcy nie ruszyłam wózka ;)
-
moich znajomych dziecię też tak samo...a ja chciałam dobrze :(
-
no właśnie u nas podobnie, junior się awanturuje, trochę bujania, ostatnio nawet smok (;() i śpi :D a na rękach, to i godzinę można bujać!!
-
z mojego doświadczenia wynika, że jest to duuuuużo rzadsze niż się słyszy. pomijając dzieci ze stwierdzonymi zaburzeniami SI, ale wówczas wiązanie i przyzwyczajanie do dotyku jest wręcz wskazane.
znane mi osobiście "niechustowe" egzemplarze były niechustowe z następujących powodów:
a) mama się za bardzo denerwowała przy wiązaniu, ew. była zbyt niecierpliwa
b) mama miała zbyt duże wątpliwości co do samej idei chustowania (np. pod wpływem nacisków najbliższego otoczenia), dzieciaki mają radar na rodzicielską niepewność
c) błędy w wiązaniu (najczęściej zbyt słabe podparcie plecków lub też zbyt mocno dociągnięte same krawędzie)
d) zbyt ciasne śpiochy lub w ogóle źle dobrane ubranie
-
Ja co prawda na moim wczesniejszym synku chusty nie wiązałam ale jestem pewna na 100% że by się nie dał bo od urodzenia nie mógł być opatulony. Po porodzie jak mi go przynieśli zakudłanego w pieluche to darł się w niebogłosy, jak tylko rozluźniłam był spokój. Jak przyszła położna środowiskowa uparła się aby po kąpieli zamotać go w pieluche - młody był prawie siny z darcia. Musiał mieć gołe stopy i nic uciskającego. Zresztą dotąd ma problem jak tylko ma ciasne spodnie albo majtusie... Za to nie moge przeboleć że nie nosiłam w chuście najstarszej córeczki - ona jakbym tylko udźwigła to teraz chciałaby być chuścioszkiem...