Zamieszczone przez
kapyl
Właśnie się zamotaliśmy :) Zamotałam mocno marudzące dziecko (choć wiem, że motać powinno się przewinięte, nakarmione i zrelaksowane - ale u mojego Małego te trzy rzeczy zwykle rzadko chodzą w parze). I... usnął :)
Trochę pomarudził przy dociąganiu (no ok, bardziej niż trochę), ale teraz śpi...
Takie chwile przywracają mi nadzieję... zwłaszcza że teraz czeka nas dłuższy wyjazd i liczę na to, że Młody będzie głównie zwiedzał w chuście, bo z wózkiem będzie nam dość ciężko się poruszać.